[Warszawa, Bazylika Archikatedralna, 18 kwietnia 1976 r.]
Nie mogę rozstać się z wami w radosnym dniu Zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa, żeby nie skierować do was kilku słów, które będą wyrastały z ducha chrześcijańskiego przebaczenia, modlitwy i pojednania.
Przecież taki przykład dał nam Jezus Chrystus na krzyżu. Doznał największej zniewagi, a jednak modlił się za swoich prześladowców: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. Mamy liczne sposobności w życiu codziennym powtarzać te słowa w stosunku do wielu, wielu ludzi nas otaczających.
My, dzieci Boże naszej Ojczyzny powtarzamy te słowa bardzo często wtedy, gdy Kościół Święty, Głowa Kościoła i lud Boży, doznają najrozmaitszych przykrości i cierpień dla Imienia Chrystusowego.
Z prasy stołecznej wiadomo wam, jaką krzywdę usiłowano wyrządzić czci i sławie Ojca świętego. A jednak uważam i ufam, że nie inaczej myśli Ojciec święty. On też w takiej chwili, gdy został oszkalowany przez prasę zagraniczną, na pewno powtarza słowa Chrystusa: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. Doznał wielkiego okrucieństwa i zniewagi. Nie oszczędzono mu najmniejszego cierpienia, a wszystko to działo się w imię prawa, tak jak zabiegał o to Piłat, Synagoga i arcykapłani – aby wszystko było zgodnie z prawem. I zgodnie z prawem czynili największe bezprawie.
Dlatego też Chrystus, Słońce Sprawiedliwości, który ustanowił i ogłosił w Wieczerniku największe przykazanie miłości Boga i ludzi, On jeden mógł powtarzać spokojnie, z czystym sumieniem, prośbę do Ojca: „Odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. Jestem przekonany, że Głowa Kościoła Chrystusowego postępuje tak, jak postępował Jezus Chrystus i jak nas nauczył, powtarzając, że trzeba ludziom przebaczać po siedemdziesiąt razy.
Powiedziałem wam na wstępie, że przyniosłem dzisiaj do Bazyliki Świętojańskiej ten oto pastorał, który papież przez cztery lata nosił w Mediolanie, jako Biskup Mediolanu. Trzymając w dłoni pastorał człowieka, który dzisiaj jest papieżem, ja również mam podstawę i tytuł do tego, żeby powtarzać jak Chrystus i jak Ojciec święty: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”.
Nasza bowiem Archidiecezja była świadkiem wielkiej krzywdy wyrządzonej biednym ludziom w lasach Kampinoskich, którzy chcieli modlić się we własnej kapliczce Jak umieli tak ją budowali. Czynili to w sposób tymczasowy, zastępczy, bo nawet bez fundamentów. Ale chcieli być pod własnym dachem. Tę kapliczkę im zburzono.
Nie mówię o tym dlatego, aby was w tej chwili źle usposobić przeciwko komukolwiek. Mówię dlatego, Dzieci Boże, abyśmy się pomodlili serdecznie za ludzi, którzy wykonując w ślepy sposób rozkaz odgórny, też nie wiedzieli co czynią. Bo taki sposób wyrządzania krzywdy ludziom – podczas gdy można to było uczynić w sposób o wiele łagodniejszy i zgodniejszy z prawem – jest dowodem, że ludzie, opanowani namiętnością, wrogością, złym stylem wychowania i złym stosunkiem do człowieka, naprawdę nie wiedzą co czynią. Naruszają przy tym niedawno uchwaloną Konstytucję. W Konstytucji jest napisane, że jak nie wolno nikogo zmuszać do praktyk religijnych, tak też nie wolno nikomu przeszkadzać w wypełnianiu ich. Taki więc czyn jest dowodem, że ludziom przeszkadza się i utrudnia służbę Bożą, którą oni chcą pełnić tam, gdzie żyją.
Dlatego ja, Biskup Warszawy, świadom bolesnej krzywdy, wyrządzonej ludziom, razem z nimi na pogorzelisku, gdzie im spalono resztki zburzonej kaplicy, i razem z wami, modlę się za ludzi, którzy się tego bezeceństwa dopuścili, i wołamy do Ojca Niebieskiego: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią. Nie wiedzą i nie rozumieją, co znaczy człowiek, jego sumienie religijne i prawo do oddawania czci Bogu. Nie rozumieją, jak wielką krzywdę wyrządzają swojej własnej godności, swoim braciom i dobremu imienin naszej Ojczyzny. Zagraniczne rozgłośnie rozbrzmiewają wiadomościami o tym, co się stało. Bardzo boleję nad tym i doprawdy wstyd mi, że z Polski idą w świat takie wiadomości, podczas, gdy jeszcze do niedawna żywiono wiele najlepszych nadziei, iż nowa Konstytucja stworzy inny styl postępowania z obywatelami; styl bardziej szlachetny, ludzki, godny narodu o takim poziome kulturalnym, jakim jest naród polski.
Gdy to wszystko mamy w sercu, musimy, Dzieci Boże, wznieść się ponad chwilowe uczucia niechęci do kogokolwiek. Musimy w tym wypadku być jak najbardziej chrześcijańscy i jak najbardziej gotowi do wzniesienia się nad słabości i małości ludzi biednych, bo inaczej ich nazwać nie mogę.
Wołamy więc w tej chwili wspólnie: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. Powtórzmy te słowa razem: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”.
A teraz, otrzyjcie już łzy i pamiętajcie, że wpierw czy później, sam Bóg wymierzy sprawiedliwość. Módlmy się tylko o to, aby sprawiedliwość Boża łączyła się z poznaniem prawdy i z doznaniem miłości. W tym duchu was tu obecnych błogosławię.