[Warszawa, Kościół Świętego Krzyża, 13 stycznia]
Umiłowane Dzieci Boże, Dzieci moje!
Kościół Chrystusowy przeprowadził nas w liturgii świętej przez okres Adwentu, rozważając tajemnicę Wcielenia Syna Bożego – czemu to Bóg stał się Człowiekiem? Następnie objawił Go światu, całej Rodzinie ludzkiej, w uroczystość Epifanii. Dziś natomiast wspomina chrzest Chrystusa w Jordanie, w czasie którego objawiona została cała Trójca Święta. Oto – jak mówi Ewangelia – otworzyły się niebiosa i usłyszano głos Ojca przemawiającego z nieba; ujrzano Ducha Bożego zstępującego w postaci gołębicy na Syna Bożego Jezusa Chrystusa (por. Mt 3,l3-l7). Dzień dzisiejszy kończy cykl rozważań na temat doniosłej prawdy o Wcieleniu i Objawieniu się Boga-Człowieka na ziemi.
Uroczystość Chrztu Chrystusa w szczególny sposób uwydatnia prawdę, że Jezus, uświęcając wodę, uświęca doczesność, albowiem wszyscy mamy być odnowieni z wody i z Ducha Świętego. Wszyscy mamy być ochrzczeni w Imię Trójcy Świętej i wszyscy mamy na sobie stygmat – znak dziecięctwa Bożego. Jesteśmy dziećmi Bożymi i sobie wzajemnie braćmi.
We współczesnym życiu dostrzegamy wiele wysiłków, które zmierzają do udzielenia odpowiedzi na pytanie: kim właściwie jest człowiek sam w sobie, w swoich obowiązkach zawodowych i ekonomicznych, oraz w życiu publicznym? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona. Dlatego postanowiliśmy w trzech kolejnych konferencjach dać krótką i zwięzłą, odpowiedź, opierając się przede wszystkim na encyklice Jana XXIII – „Pacem in terris”. Przedmiotem naszych rozważań będzie więc naprzód: „homo Dei” – człowiek Boży jako brat ludzi, następnie – „homo oeconomicus”, a za dwa tygodnie – „homo politicus” w życiu obywatelskim i społeczno-gospodarczym. Nie wykroczymy poza ramy encykliki „Pacem in terris”, jakkolwiek niewątpliwie będziemy korzystali także z doświadczeń współczesnych, starając się naszkicować, jak współcześnie w Ojczyźnie naszej widziany jest człowiek Boży, człowiek ekonomiczny i człowiek polityczny.
Muszę od razu podkreślić, że rozróżnienie to istnieje tylko w akademickim, logicznym układzie. Rzeczywistość bowiem świadczy o jedności osoby ludzkiej. Jest ona tak jednolicie ukształtowana, że trudno właściwie podzielić człowieka, chyba że on sam się wyodrębni z niektórych działów życia, czy też przymknie oczy na wiele własnych dążeń, przez co zacieśni swój kąt widzenia i zuboży swoją osobowość.
BOŻE DZIEDZICTWO CZŁOWIEKA
W konferencji dzisiejszej przyjrzymy się naprzód człowiekowi jako dziecięciu Bożemu, bratu Rodziny ludzkiej i naszemu bratu. Liturgia Bożego Narodzenia, która na nowo wyjaśnia prawdę o Wcieleniu Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, odsłania nam Łono Ojca.
Ogromnie trudno jest wyjaśnić przyczynę, dlaczego Bóg stał się Człowiekiem. Od początku pisarze chrześcijańscy w tak zwanej teologii patrystycznej stawiali pytanie:
„Cur Deus Homo?” – Niesłychanie trudno jest odpowiedzieć na to „a priori”, chociaż są pewne racje, by rozpatrywać to zagadnienie od strony właściwości działania Boga, dążącego do ludzi. My przyjmiemy inną drogę. Wczuwając się w samych siebie, we właściwości i głody człowieka współczesnego, łatwiej nam będzie odczuć i zrozumieć, skąd biorą się w nas te wszystkie dążenia. Rzecz znamienna, że na wszystkich kontynentach, w ludach i narodach wszelkich ras, człowiek dąży do utrzymania swego bytu. Jest to zjawisko powszechne, wcale nie odosobnione, może tylko czasom wynaturzone. Pojmujemy to jak najbardziej ontologicznie i eschatologicznie – jako utrzymanie swojej osobowości nie tylko w znaczeniu ekonomicznym, lecz także w sensie jej rozwoju, oraz zabezpieczenia trwania, i to wiecznego trwania – o czym mówi współczesna psychologia, medycyna i nauki pokrewne. Człowiek chce istnieć w nieskończoność i mieć życie wieczne. Rozważania
na ten temat są bardzo dyskretne, bez postawy, którą niekiedy dostrzegamy w ludziach butnych: „mnie na życiu nie zależy”. W rzeczywistości bowiem każdemu człowiekowi zależy na życiu. I chociażby ktoś głosił, że jest niewierzący, i nie wierzy w nieśmiertelność, to jednak przynajmniej dla siebie tej nieśmiertelności i wieczności oczekuje.
Jest więc element zasadniczy: wola trwania bez końca, wola nieśmiertelności i wiecznego życia. Ale obok tej właściwości, której genezy w sobie nie znajdziemy, jest inna. Człowiek chce trwać w prawdzie. Oczekuje od otoczenia, aby było w prawdzie i sam czuje obowiązek trwania w prawdzie. Jest zażenowany, gdy musi symulować, udawać co innego, niż jest w rzeczywistości, ukrywać prawdę. Skąd w człowieku
dążenie ku prawdzie?
Człowiek pragnie również uchodzić za dobrego, być dobrym, czynić dobre czyny, chociaż niekiedy pojęcie dobra bywa względne lub zniekształcono. Osłania swoje słabości, a poddany najrozmaitszym wadom i nałogom, krępuje się ich, odczuwając coś niestosownego i niewłaściwego dla siebie. Człowiek nadto pragnie – i to jest bodaj najsilniejsze dążenie – być miłowanym. Mniej może pragnie miłować, niż – być miłowanym, korzystać z miłości. Rzecz znamienna, że wymiar miłości sublimuje się. Człowiek, przechodząc od miłości fizyczne, której niedostateczność łatwo stwierdza, szuka miłości wyższego rzędu – miłości duchowej, a nawet nadprzyrodzonej. I znowu
pytanie: skąd to wszystko w człowieku?
A pragnienie sprawiedliwości? Granic tego pragnienia nie da się określić, bo narasta ono w swoich treściach. Mogą być np. reformy społeczne, które znacznie rozszerzają granice sprawiedliwości, a jednak czujemy, że to jeszcze nie wszystko, że człowiek mógłby bardziej uszczegółowić jej działanie i skuteczność.
Można dostrzec w sobie właściwości pochodne: pragnienie pokoju, jedności, szacunku, kontaktowania i łączności z innymi ludźmi, a więc życia społecznego i to w wymiarach bardzo wszechstronnych. Jest to głód Rodziny ludzkiej całej. Musi więc mieć jakieś wspólne źródło.
Człowiek sam nie doszedłby może do rozeznania tego źródła, gdyby nie wielka miłość Ojca, który zesłał nam Syna swojego, wołającego: „Abba, Pater, Ojcze” (Rz 8,l5). Syn zaś powiedział; „Nauka moja nie jest moja, ale Tego, który mnie posłał, Ojca” (J 5,l7). A jakie są zasadnicze elementy tej nauki? – Przede wszystkim to, że człowiek pragnie istnieć wiecznie, nieskończenie. Nieskończoność jest właściwa tylko Ojcu Najwyższemu, Bogu samemu. „Ojciec mój działa aż dotąd, i Ja działam” (J 5,l7). Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. „Przyszedłem, aby życie mieli… Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie” – mówi Chrystus, czerpiąc z nauki Ojca (J ll,25). Ojciec nie chce śmierci człowieka grzesznego, lecz aby się nawrócił i żył, i to żył wiecznie. – Tak więc dążenie człowieka ku nieśmiertelności, które w sobie stwierdzamy, znajduje swoje uzasadnienie w nauce, którą Chrystus przyniósł od Ojca.
Inny element, podstawowy i istotny, to miłość – rodzicielka wszelkich dążeń ludzkich. „Bóg jest miłością” – powie Apostoł (l J 4,8). „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego uwierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” – wyjaśni Chrystus (J 3,l6). Tak często głowimy się nad definicją bóstwa, a jest oba bardzo zwięzła i krótka: „Deus caritas est” – „Bóg jest miłością”. Jeżeli stwierdzamy w sobie to samo pragnienie, to widocznie istnieje jakieś pokrewieństwo między człowiekiem a Ojcem Niebieskim.
Inne pragnienie człowieka – prawda. Problem to dziwny, zajmowano się nim od dawna. Nie tylko Piłat na Litostrotos, gdy Chrystus oświadczył mu: „Przyszedłem dać świadectwo prawdzie”, pytał: „A cóż to jest prawda?” – W pytaniu tym zawarte są pogłosy udręk intelektualnych, od których nie wolni byli współcześni Chrystusowi – August, Tyberiusz, Seneka i wielu innych. Prawda… Daj świadectwo prawdzie… Co mówisz o sobie? – „Bóg jest Prawdą” – odpowiada Ojciec przez Syna. I znowu w człowieku jest to samo pragnienie co w Bogu.
Pragnienie pokoju, które przenika człowieka, zwiastowane było nad Stajenką Betlejemską: „Pokój ludziom dobrej woli” – za jedną tylko cenę: oddania czci Bogu – „Chwała na wysokości Bogu”. Pragnienie łączności i jedności, które nurtuje całą Rodzinę ludzką, widzimy w modlitwie Chrystusa: „Spraw, Ojcze, aby byli jedno, jako Ja i Ty, Ojcze, jedno jesteśmy” (J l7,22). Aż tyle różnych cech wspólnych, pokrewnych Bogu i człowiekowi, znajdujemy w nauce, którą Chrystus przyniósł od Ojca.
Pragnienie i dążenie człowieka schodzą się z właściwościami Stwórcy. A więc jest w nas dziedzictwo Ojca Niebieskiego, które Chrystus nam uświadamia. Możemy spokojnie powiedzieć, że nosimy na sobie właściwości Stwórcy, Ojca naszego, a dążenia nasze są nam wszczepione w wielkim i potężnym Łonie Ojca Niebieskiego, z którego wszyscy pochodzimy. Od Niego dziedziczymy wszystkie pragnienia, dążenia i głody, będące zarazem naszym programem życiowym.
W oparciu o dążenia człowieka i właściwości Stwórcy, ujawnione przez Jezusa. Chrystusa, można by napisać swoistą antropologię teologiczną, uwydatniającą związek człowieka – i to każdego! – z Bogiem. Można rozważać liczne dowody na istnienie Boga, ale zdaje się, że trzeba sięgnąć przede wszystkim do głębi naszej osobowości, aby w niespokojnym sercu ludzkim znaleźć odpowiedź na wszystkie dręczące nas pytania.
Apostoł w Areopagu powiedział krótko: „Jesteśmy bowiem z Jego rodu” (Dz l7-28). Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Stąd jednolitość i uniwersalność dążeń, które człowiek w sobie odkrywa. W studia socjologiczne i religioznawcze potwierdzają powszechność tego zjawiska powszechność wszystkich ludów i narodów. Skoro jest ono powszechne – musi mieć wspólne źródło. Ujawnia je Chrystus w Ewangelii, w nauce Ojca.
Słusznie więc Chrystus powiedział: „Gdy się modlicie, mówcie Ojcze nasz” (Mt 6,9). Wspólnie też kazał nam wołać: Abba, Pater, Ojcze”. Jeżeli tak ma się rzecz z każdym człowiekiem, to znaczy, że cała Rodzina ludzka jest braterską wspólnotą.
Przypatrując się Dziecięciu Bożemu w Stajence Betlejemskiej wiemy, że przychodzi Ono od Ojca jako Przedstawiciel rodzaju ludzkiego, Pierworodny z narodzonych. Przychodzi z łona Ojca, z którego wszyscy pochodzimy. Od początku istnieliśmy w myśli Bożej i w miłującej woli Stwórcy, a w określonym czasie przyszliśmy na świat. Już tam zapragnęliśmy jak nasz Ojciec Niebieski – żyć nieskończenie, w miłości, cieszyć się prawdą, dobrem, sprawiedliwością i pokojem.
Jakże często stwierdzamy w Rodzinie ludzkiej konflikty między tym programem, tak bardzo nam odpowiadającym, a codziennością życia! Jakże często stwierdzamy brak wiary w wieczność i nieśmiertelność, brak miłości, prawdy, dobra, sprawiedliwości i pokoju. I chociaż są to powszechne dążenia wszystkich ludzi, dzieci różnych narodów – nie zawsze udaje się nam je zrealizować. Wymaga to swoistej pedagogiki Bożoludzkiej, zespalającej właściwości Boga z dążeniami człowieka.
Zajął się tym Jan XXIII w swojej bodaj najgłośniejszej, ale przemilczanej encyklice „Pacem in terris”. Wprawdzie postawiono Papieżowi we Wrocławiu pomnik i na cokole napisano: „Pacem in terris”, ale to tylko na cokole. W rzeczywistości dokument ten jest mało znany, choć lubimy się na niego powoływać.
Otóż człowiek, który odkrywa w sobie właściwości Boże, musi mieć wolność rozwijania ich. Trzeba wytworzyć taką sytuację społeczną, pedagogiczną, socjologiczną, kulturalną i polityczną, w której właściwości Boże, odkrywane jako dążenia ludzkie, pomogłyby ludziom, Bożym dzieciom, być sobie wzajemnie braćmi i odnosić się do siebie po Bożemu. Może wówczas moglibyśmy ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: „Cur Deus homo?” – Czemu to Bóg stał się Człowiekiem?
PRAWA CZŁOWIEKA – POTWIERDZENIEM WŁAŚCIWOŚCI OSOBY LUDZKIEJ WSZCZEPIONYCH PRZEZ STWÓRCĘ
Pozwólcie, Najmilsze Dzieci Boże, że w dalszym rozważaniu pójdę po linii kształtowania osobowości ludzkiej. Będę nawiązywać nieustannie do tych dążności, które w sobie odkrywamy, a które ujawnił Chrystus jako właściwości naszego Ojca. – „Nauka moja nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca”. Oczywiście, opierając się na encyklice „Pacem in terris” nie będę rozwijał jej w szczegółach – nie jest to rzeczą możliwą. Uczyniłem to w roku l964, w kościele świętej Anny, gdzie w szeregu wykładów wyłożyłem całokształt zagadnień. Dzisiaj z konieczności muszę się ograniczyć do wyliczania zasadniczych elementów, które mogą sprzyjać rozwijaniu powszechnie stwierdzanych właściwości osoby ludzkiej, jakie zaczerpnęliśmy ze wspólnej Koleby Ojcowskiego Łona, a które stanowi „Betlejem” wszystkich dzieci Bożych. Z tego „Betlejem” wyszedł Pierworodny Syn Ojca Niebieskiego, który nam o Ojcu wszystko opowiedział.
Wspomniana Encyklika mówi nam, w jakich warunkach właściwości i dążenia osoby ludzkiej mogą być rozwinięte. Aby mogły się rozwijać, muszą zaistnieć pewne właściwości w środowisku. Mówi o tym Papież zaraz na wstępie: „Każdy człowiek jest osobą, to znaczy istotą obdarzoną rozumem i wolną wolą, wskutek czego ma prawa i obowiązki wypływające bezpośrednio i równocześnie z własnej jego natury. A ponieważ są one powszechne i nienaruszalne, dlatego nie można się ich w żaden sposób wyrzec. Prawa te nie są nadawane człowiekowi przez żadną społeczność, lecz przez Ojca naszego Niebieskiego. A do nas należy szanować je, pielęgnować, rozwijać, bronić i stwarzać środowisko sprzyjające ich rozwojowi.
Chociaż współcześnie odradza się – zwłaszcza w państwach totalnych – tak zwana omnipotencja państwowa, która chce rządzić człowiekiem w każdym wymiarze jego bytowania, niemniej jednak są prawa, które od społeczności politycznej nie zależą. Zależą one od Stwórcy, który jest naszym Ojcem. I żadna społeczność, nawet najpotężniejsza, nie może tych praw pogwałcić, nie narażając się na konflikt z obywatelami, z człowiekiem i jego osobowością. Ponosi przy tym szkody, zagrażające nawet jej własnemu bytowi.
Wyliczę te prawa. A więc – prawo do życia, prawo do godnej człowieka stopy życiowej. Wiąże się z nim prawo do wolności, do pewnego stylu życiowego. Dalej – prawo do korzystania z wartości moralnych i kulturalnych. One również nie zależą od nadania, lecz są właściwością człowieka jako istoty rozumnej. Trzeba tylko stwarzać odpowiednie warunki, aby człowiek mógł korzystać z wartości moralnych i kulturalnych. Będzie to prawdziwa demokracja kulturalna, która liczy się z właściwościami osoby ludzkiej.
Następnie – prawo do oddawania czci Bogu, zgodnie z wymaganiami własnego sumienia. Mieści się w tym zagadnienie wolności religii. Idzie o to, aby człowiek wierzący nie tworzył sobie katakumb, ale odważnie i mężnie zmierzał do Ojca Niebieskiego, oddając Mu cześć nie tylko prywatnie, lecz i publicznie.
Papież Jan XXIII mocno podkreśla w swej encyklice prawo do wolnego wyboru stanu i do swobody życia rodzinnego. Rodzina bowiem jest pierwszym i naturalnym związkiem w społeczności ludzkiej. Dlatego należy otoczyć ją jak największą troską, tak w dziedzinie poglądów i obyczajów, jak i sprawach gospodarczych i socjalnych.
Dalej wyliczone są prawa w dziedzinie gospodarczej. Omówię je szerzej w drugiej konferencji. Prawa te gwarantują człowiekowi odpowiednie warunki bytowania. Każdy człowiek, mężczyzna czy kobieta, rodzice i małżonkowie, powinni mieć możność korzystania – z pomocą zapłaty rodzinnej czy odpowiedniego urządzenia własności – z dóbr niezbędnych do należnego prowadzenia i rozwijania własnej rodziny.
Dalej – prawo do zrzeszania się, aby między obywatelem i władzą zwierzchnią nie było pustki, próżni. Wolność zrzeszania się została zagwarantowana w Karcie Praw Człowieka i Obywatela, ogłoszonej dwadzieścia pięć lat temu, w roku 1948, aby człowiek prawdziwie mógł korzystać z tego, co jest konieczne do rozwoju jego osobowości. A osobowość kształtuje się nie przez instytucje narzucone, lecz przez stowarzyszenia dobrowolnie utworzone przez człowieka.
Rozwój osobowości ludzkiej i społeczne kształtowanie się człowieka w dużym stopniu zależy od zagwarantowania jego prawa do udziału w życiu publicznym. Człowiek, jako istota rozumna i wolna, nie może być wyręczany przez żadne narzucone mu instytucje. On sam je tworzy zgodnie z własnym zapotrzebowaniem. Bogactwo tych instytucji, stowarzyszeń i zrzeszeń zależy tylko od poziomu kultury duchowej narodu. Im wyższa jest kultura narodu, tym więcej istnieje inicjatyw do zrzeszania się dla osiągnięcia celów ogólnych, czy nawet bardzo szczegółowych.
I jeszcze jedno – prawo do ochrony swych praw. Jest to wytworzenie takiej atmosfery wewnętrznej swobody, aby obywatel – z chwilą gdy jego prawa zostaną naruszone – nie bał się ich bronić i miał świadomość, że znajdzie wreszcie sprawiedliwość.
Gdybyśmy tak z lotu ptaka rzucili spojrzenie na wyliczone tutaj prawa, zobaczylibyśmy, że są w nich ukryte zasadnicze elementy dążeń człowieka: dążenie do istnienia, do miłości, prawdy i wolności, do sprawiedliwości, jedności i pokoju. Od razu widać, że wymienione prawa nie są nadane przez encyklikę, lecz potwierdzają tylko właściwości osoby ludzkiej, jakimi obdarzył ją Stwórca. Prawa gwarantują tylko możność rozwijania własnej osobowości.
Oczywiście, prawom odpowiadają obowiązki. Przypomina o tym encyklika, podkreślając, że w każdym człowieku istnieje nierozerwalny związek praw i obowiązków, współzależność praw i obowiązków poszczególnych ludzi, oraz konieczność współdziałania wszystkich obywateli. Społeczeństwo to twór, który ma właściwości nie tylko materialne, ale i duchowe.
CZŁOWIEK BOŻY BRATEM WSZYSTKICH LUDZI
Zdaję sobie sprawę, Najmilsi, że jest to ujęcie zbyt syntetyczne. Nie wystarczy bowiem wyliczenie poszczególnych elementów czy praw. Dlatego odsyłam was do dokumentu, który i w Polsce został wydany. Przeczytajcie go dokładnie.
Zmierzam do konkluzji. Wychowanie człowieka, który genetycznie wywodzi się z Łona Ojca i jest „homo Dei” – człowiekiem Bożym, wychowanie jego na brata wszystkich ludzi musi odbywać się w duchu podstawowych jego dążeń, pragnień i głodów.
Gwarancją dla rozwoju własnej osoby są prawa wszczepione przez samego Stwórcę w naturę człowieka jako istoty rozumnej i wolnej. Nie można by przecież mówić o jakimś społecznym układzie uniwersalnym, w którym wszystkie ludy i narody, nawet tak zwane niedorozwinięte, miałyby te same właściwości i przejawiały te same dążenia. Możemy to zrozumieć tylko w obliczu Wysłannika Bożego, Boga, który stał się Człowiekiem i opowiedział nam wszystko o Ojcu. A więc przyniósł nam Jego naukę, ujawnił, skąd pochodzą nasze głody i dążenia, a przez to upoważnił nas, abyśmy rozwijali w sobie właściwości udzielone nam przez Boga: pragnienie istnienia, miłości, prawdy, dobra, sprawiedliwości, pokoju i jedności.
Jest to możliwe i powinno mieć miejsce we wspólnocie rodzinnej, która musi być wspólnotą trwałą, bo ma w sobie znamię niezniszczalności, ale musi też być wspólnotą miłości, prawdy, dobra i pokoju. Jest to również możliwe we wspólnocie religijnej, w Kościele, który te właściwości rozwija. Współcześnie Kościół najbardziej zdecydowanie staje w obronie podstawowych praw osoby ludzkiej.
Konieczne jest też wychowywanie człowieka na brata ludzi we wspólnocie narodowej, której cech kulturalnych nie wolno zacierać, bo są one wspólnym dziedzictwem narodu, wypielęgnowanym przez dzieje. Jeżeli mówi się dzisiaj tak dużo o wychowaniu państwowym, socjalistycznym czy o wychowaniu laickim, ateistycznym – trzeba pamiętać, że zasadniczym elementem wychowania narodu jest wychowanie w kulturze narodowej. Dlatego szkoła – jak powiedziałem w ubiegłym roku w jednym z kazań – musi być narodowa, bo wychowanie ma być narodowe. Zasadniczy wpływ na wychowanie ma rodzina i naród. Trzeba o tym pamiętać i to uszanować. Dopiero wtedy można mieć nadzieję, że wychowywanie młodych pokoleń Polaków będzie się dokonywało w duchu wolności dzieci Bożych, do których Chrystus posłał swoich uczniów, mówiąc: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je” (Mt 28,19).
A wreszcie – wychowanie człowieka na brata ludzi we wspólnocie politycznej. Jest rzeczą stwierdzoną, że naród, dążąc do swego rozwoju, musi się posługiwać odpowiednim narzędziem, między innymi narzędziem własnej społeczności politycznej. Gdy więc wychowanie człowieka na brata ludzi odbywać się będzie w duchu właściwości wszczepionych nam przez Stwórcę, uwzględniając wolę trwania, pragnienie miłości, prawdy, dobra, sprawiedliwości, pokoju i jedności, gdy będzie się odbywać we wspólnocie rodzinnej, religijnej, narodowej, politycznej i zawodowej, wtedy możliwa i konieczna zresztą koordynacja naszych wysiłków przyniesie należyte i oczekiwane wyniki.
Kończę dzieci Boże! Śpiewamy w „Credo” o Zbawcy naszym, że „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. A prorok Izajasz w czytanych dzisiaj modlitwach kapłańskich przypomina, że „On z mocą ogłosi Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy” (Iz 42,6). – Bóg się nie załamie. Możemy robić bolesne doświadczenia wbrew Bogu i poza Nim – w wychowaniu ateistycznym, ale powtarzam: Bóg się nie zniechęci, ani się nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi. Mogą nas drogo kosztować eksperymenty, aby z człowieka Bożego utworzyć człowieka wrogiego Bogu, albo obojętnego na Boga. Człowiek musi być wychowany po Bożemu! Wzorem jest nam Jezus Chrystus, o którym mówił Pan: „Ustanowiłem Cię …światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym” (Iz 42,6-7).
Niech to, Dzieci Boże, na dziś wystarczy. Jeżeli Bóg pozwoli, wrócimy tu za tydzień, aby dalej snuć myśli, które Prymas Polski ma obowiązek powiedzieć chrześcijańskiemu narodowi polskiemu. Jestem z tym kościołem związany od moich szkolnych lat. W tej chwili patrzę na miejsce, na którym jako uczeń stawałem na nabożeństwach szkolnych. Do dziś dnia pamiętam mojego sędziwego wychowawcę – dyrektora Wojciecha Górskiego, który zawsze nas do tej świątyni przyprowadzał i towarzyszył w naszej drodze do Ojca Niebieskiego. Niech wspomnienie ucznia, który dziś sam musi być nauczycielem i wyznawcą wobec was, Dzieci Boże, będzie dla was radością i błogosławieństwem.