Choszczówka, 1 listopada 1975 r.
Homilia podczas Mszy świętej
Uroczystość Wszystkich Świętych jest dla Pana naszego Jezusa Chrystusa, dla Baranka, który godzien był zostać zabitym i ofiarowanym za nas Ojcu – dniem „żniwnym”. Jest to jak gdyby zbieranie owoców Jego Najświętszej Krwi, święto wszystkich zbawionych, i tych, którzy dotarli już przed tron Ojca i tych, którzy w następnych pokoleniach przyjdą. Wśród nich liczymy się również i my. Dlatego jest to uroczystość wspólna całego Kościoła Bożego – Kościoła wędrującego, oczyszczającego się i triumfującego w niebie. To jest święto tych wszystkich, którzy już odeszli z tej ziemi oraz tych, którzy wędrują do Ojca.
W tym duchu sprawujemy Najświętszą Ofiarę jako dziękczynienie Bogu Ojcu za owoce Męki Jego Syna.
Nazwaliśmy dzisiejszą uroczystość żniwami Wielkiego Żniwiarza, który wyszedł na swoje pole, aby zbierać owoce ziemi do Ojcowego gumna. Droga do Ojca prowadzi przez Błogosławieństwa. Dobrze jest poznać ten najwyższy, szczytowy cel naszej wędrówki. Może to być mocnym bodźcem, zachęcającym nas do wytrwania na dobrej drodze. Nasze wielkie, ostateczne przeznaczenie najlepiej ukazuje święty Jan w swoim pierwszym Liście, przypominając nam, kim jesteśmy. Taką miłością obdarzył nas Ojciec, że „zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J, 3,1).
Po tym wspaniałym i radosnym stwierdzeniu uświadamiającym nam kim jesteśmy, następne zdanie może nas nieco niepokoić. Świat, ???? lubi, dlatego, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Ale pomimo wszystko, czym świat może zdeformować dzieci Boże, krzepi nas pociecha, że chociaż „jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy” kiedyś w chwale Ojca Niebieskiego, to jednakże już „wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3,2).
Ten szczytowy obraz, ta wizja może człowieka poderwać z największego upadku i udręki tej ziemi. „Będziemy do Niego – do Boga – podobni”. Świadomość, jakimi jesteśmy dziś, jak wyglądamy, jak się oceniamy, jak inni nas oceniają, jak żyjemy, ile cierpimy, przez jakie doświadczenia przechodzimy, deprecjacja, której niekiedy ulegamy na skutek słabości lub grzechu, a może osądy świata, którymi nas obdarza – wszystko to staje się przedziwnie małe, znikome, w porównaniu z idealnym obrazom celu ostatecznego, gdy ujawni się, „że będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest”.
Nazwani jesteśmy dziećmi Bożymi. Znajdujemy w tej nazwie analogię do życia współczesnego. Ogromne jest dziś zainteresowanie się rodzicami i ich dziećmi. Otoczenie wypatruje podobieństwa rysów twarzy i charakteru dzieci do rodziców. Doznaje w tym jakiejś szczególnej pociechy wewnętrznej i radości. – Jaki on podobny, jaka ona podobna! Prawdziwy ojciec, wykapana matka! I to ludzi cieszy. Cieszy też i rodziców. Doznają satysfakcji, że dzieci odtwarzają niejako, a więc przedłużają ich obraz, ukazany światu przez Stwórcę.
Rodzice niejako powtarzają się w swoich dzieciach i przez to przedłużają swoje życie. Jeśli tak jest wśród rodziców tej ziemi, to o ileż bardziej Ojciec nasz Niebieski dumny jest z tego, że świat upatruje w Jego dzieciach, tu na ziemi, to niepojęte podobieństwo, pokrewieństwo z Nim. I rad by świat, aby pojęciu „dzieci Bożych” – jak najwięcej w naszym życiu odpowiadało, abyśmy mieli te cechy, jakie w najwyższy stopniu posiada sam Bóg.
A jakie są cechy Boga? Gdybyśmy tak podzielili na dwie części wygłoszone przez Chrystusa na Górze Błogosławieństwa, moglibyśmy dostrzec, że Chrystus wybiera z istoty Ojca Boże właściwości i przenosi je na człowieka.
„Błogosławieni ubodzy w duchu” – mówi Syn Ducha Czystego i Prostego, „Ens purum”, w którym jest absolutna jedność.„Błogosławieni, którzy płaczą” – wprawdzie nie jest nam wiadomo, czy Ojciec płakał, ale Jego syn płakał.
„Błogosławieni cisi!”. – Oto B, „Deus absconidtus”, działa w nas przedziwnie dyskretnie. Jego działanie ukrywa się nieraz przed najbardziej wnikliwymi oczami ludzkimi.
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” – Któż jej bardziej pragnie, jeśli nie sam Bóg, który jest Sprawiedliwością?„Błogosławieni miłosierni” – A któż jest bardziej miłosierny jak nie sam Bóg, którego miłosierdzie zwycięża nawet Jego sprawiedliwość?
„Błogosławieni czysto serca”. – Cóż jest bardziej czystego, kryształowego, przenikliwego, be zmazy, jak nie sam Bóg?
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój”. – To są całe dzieje działania Boga, który pokój swój daje nam przez swojego Syna.
Może najtrudniej w relacji do Boga zrozumieć ostatnie Błogosławieństwo: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości”. Ale gdy przypomnimy sobie następne zdanie: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt 53,11) – rozumiemy, o co chodzi. Znając dzieje Boga na ziemi, wiemy, że ludzie usiłują sprawić Mu cierpienie przez to, że prześladują Jego Imię, urągają Mu, mówią kłamliwe rzeczy o Bogu. Oto „pierwsza strona” Błogosławieństw.
Chrystus wpatrzony w tajemnicę Ojcowej Istności, w głębię Jego wewnętrznych działań – nie powiem: przeżyć, doznań, ale pragnień – wczytując się w nie, ukazuje na obraz Ojca. Jeżeli mamy znać Ojca, jeśli my – jak mówi Jan – mamy ujrzeć Go takim, jakim jest, to choćby skromny cień tego obrazu warto już dziś pokazać. I Chrystus ukazuje tajemnicę Boga właśnie w Błogosławieństwach, wydobywając przynajmniej niektóre właściwości Bytu Czystego, jakim jest sam Bóg, aby nauczyć nas, do kogo mamy stać się podobni.
Ale jest i „druga strona” Kazania na Górze. To są ci, którzy zapatrzeni we właściwości Oblicza Boga Ojca, ujawnione przez Chrystusa, przechodzą na tej ziemi przez wielkie udręki. Są one jednak dobrze znane Ojcu. Chrystus utrzymuje nieustannie naszą uwagę na tym obrazie, a chcąc nam dodać otuchy, obiecuje ubogim – że do nich należy Królestwo Niebieskie; płaczącym – że będą pocieszeni; cichym – że posiądą ziemię; łaknącym sprawiedliwości – że będą nasyceni; miłosiernym – dostąpią miłosierdzia; ludziom czystego serca – że Boga oglądać będą; tym którzy troszczą się o pokój – że będą nazwani synami Bożymi; cierpiącym wszelkie prześladowania – że posiądą Królestwo Niebieskie. A tym wszystkim, którym ludzie urągają i prześladują ich, mówiąc kłamliwe rzeczy przeciwko nim, obiecuje: Cieszcie się i radujcie, albowiem nagroda wasza wielka jest w niebie” (Mt 5,12).
Nagrodą wpatrywania się w Ojca jest osiągnięcie wszystkich właściwości, jakie człowiek Boży, mający upodobnić się do Ojca Niebieskiego, winien w sobie wypracować: Prostota, pogoda, cichość, duch sprawiedliwości, postawa miłosierdzia, czyste serce, usposobienie pokoju, równowaga wobec prześladowań i godne zachowanie wobec wszystkich, którzy nas prześladują.
Z pewnością, że taki podział kazania Chrystusowego na dwie części – od strony Ojca i od strony ludzi – może wydawać się sztuczny. Ale Chrystus, mówiąc swoje kazanie, wpatruje się jak zazwyczaj w Ojca i pragnie, aby i na nas odbiło się światło Oblicza Bożego. Ukazuje więc, co mamy czynić. W kazaniu tym jest obraz, ku któremu dążymy, są też nieustanne pociechy i zachęty, umacniające nas w pewności, że stajemy się podobni do Boga Ojca naszego. Już dzisiaj mamy tę gwarancję, gdy wpatrujemy się w Ojca, aby ujrzeć Go takim, jakim On jest. Już dziś nazwani jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, kim będziemy. Uchylenie rąbka tej tajemnicy znajdujemy w Błogosławieństwach. Wiemy, że będziemy podobni do Boga. A największą radością dziecka jest jego podobieństwo do Ojca.
Chrystus obdarza nas tą radością już dziś, obiecując, iż „każdy, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty” (1 J 3,3). „Cieszcie się więc i radujcie!”
Przywołajmy w naszej świadomości tego Patrona, którego imię nosimy.