+48 22 831 61 51 instytut@wyszynskiprymas.pl

WŁADZA – PRZY PODWŁADNYCH
SŁOWO PRYMASA POLSKI PODCZAS WIECZERZY PAŃSKIEJ W WIELKI CZWARTEK
[Warszawa, Bazylika Archikatedralna, 15 kwietnia 1976]

Umiłowani Biskupi, Kapłani, Diakoni, Ludu Boży, Dzieci Boże, Dzieci moje!

Uroczysty wieczór ustanowienia kapłaństwa, Eucharystii i ogłoszenia prawa miłości Boga i ludzi, domaga się od nas nieustannych wspomnień, rozważań, przeżyć, zastosowań. Nie są to bowiem decyzje tylko historyczne, które miały miejsce ongiś i zatarły się w pyle archiwalnym. To co Chrystus uczynił w Wieczerniku przed wyjściem na swoją drogę krzyżową przez górę Oliwną, żyje w Kościele Bożym. Żywotne bowiem Jest kapłaństwo Chrystusowe i żywotna jest Eucharystia, przez polecenie Chrystusa dane Apostołom: „To czyńcie na Moją pamiątkę”. Żywotne, upragnione, oczekiwane i błogosławione jest prawo miłości Boga i ludzi, prawo o obowiązek służby dzieciom Bożym, w czym wyraża się wszelkie sprawowanie władzy na ziemi.

A oto kilka myśli, wiążących się z tymi doniosłymi dokonaniami Chrystusa w Wieczerniku Ostatniej Wieczerzy.

POWOŁANIE KAPŁAŃSTWA CHRYSTUSOWEGO

Chrystus w Wieczerniku, według przekazu ewangelicznego, znajduje się tylko z uczniami swoimi i do nich mówi: „Pragnieniem wielkim pragnąłem spożywać tę Paschę z wami”. Przecież jest to szczególna Pascha. Od pierwszej Paschy, którą z woli Boga ogłosił Mojżesz w Egipcie przed wyruszeniem z ziemi niewoli, przez Morze Czerwone do Ziemi Obiecanej, aż do chwili Wieczernika, lud sprawował Paschę, nie zawsze doceniając jej mesjaniczne znaczenie. Okazało się ono w pełni dopiero w Wieczerniku ustanowienia Eucharystii i powołania kapłaństwa. Chrystus naprzód konsekruje biskupów i kapłanów. Jest razem z nimi i wygłasza do nich tak wspaniałą mowę, że niekiedy dziwmy się, iż Jan, który zapisał ją w czwartej Ewangelii, zdołał ogarnąć jej treść i głębię. Modlił się za lud Boży, za swoich uczniów i za cały Kościół, a pragnieniem Jego było przede wszystkim, aby wszyscy byli jedno. „Spraw, Ojcze” – co więcej – „Chcę, Ojcze, mówił Chrystus – aby wszyscy byli jedno, jako Ja, Ojcze, i Ty jedno jesteśmy”.

To jest program Chrystusa – doprowadzenie wszystkich do jedności. Musi być widomy jej znak. Chrystus miał wrócić do Ojca. Nie mógł zostawić nas sierotami, dlatego wybrał, ustanowił i posłał swoich uczniów przed sobą wszędzie, dokądkolwiek miał przyjść. To był początek wielkiej drogi z Wieczernika Ostatniej Wieczerzy, która prowadzi przez Kościół Chrystusowy i przez cały glob ziemski, aż o dziś dnia. To jest Chrystusowe, hierarchiczne kapłaństwo.

Sobór Watykański II przypomniał i upowszechnił to, że przez Chrzest i Bierzmowanie my wszyscy w jakimś wymiarze uczestniczymy w kapłaństwie. Jest to kapłaństwo Ludu Bożego. A jednak Chrystus chciał, aby kapłaństwo w szczególny sposób było sprawowane przez ludzi wybranych: „Ja was wybrałem i ustanowiłem, abyście szli i owoc przynieśli i aby owoc wasz trwał”. Jest to powiedziane do biskupów, kapłanów, diakonów. Dziś w Kościele Chrystusowym jest instytucja kapłaństwa, jako widomy znak jedności Kościoła i dowód, że Kościół jest zwarty, począwszy od Chrystusa, który siedzi po prawicy Ojca i żyje w swoim Kościele, poprzez Głowę widzialną Ojca świętego poprzez biskupów i kapłanów.

Nasza służba może być niekiedy dla nas, kapłanów, przedmiotem wielkiego niepokoju sumienia. Zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że nie jest to posłannictwo i powołanie nieudolnych ludzi, ale taka była wola Chrystusa, przed którą trzeba upokorzyć się i poddać. Musimy pełnić nasze kapłaństwo świadomi, że to nie my, ludzie, tylko Bóg-Człowiek, Wieczny Kapłan, działa przez nas, wszczepiając w nas swoją moc sakramentu kapłaństwa, swoją naukę i nakazy. Otrzymali je już apostołowie, a wśród nich najważniejsze: sprawować Eucharystię: – „To czyńcie na Moją pamiątkę”.

Odtąd, Dzieci Boże, kapłaństwo, idące przez świat, niesie na sobie wszystkie znaki Chrystusowego Kapłaństwa. Wiemy, że jedno jest kapłaństwo – Wieczyste Kapłaństwo Chrystusa, Chrystus więcej nie umiera i śmierć nad Nim więcej mocy nie ma. Dlatego też tylko On wieczyste ma Kapłaństwo. Ale z Jego woli biskupi, kapłani i diakoni uczestniczą w różnym stopniu w Kapłaństwie Chrystusa. Stąd istnieje przedziwna jedność, o którą modlił się Chrystus – „Spraw, Ojcze, aby byli jedno, tak jak my jedno jesteśmy, Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno” (J 11,22-23). Modlitwa ta wygłoszona została w obecności uczniów Chrystusa, wykonsekrowanych przez Niego na biskupów i kapłanów w Wieczerniku Ostatniej Wieczerzy.

Dziedzictwo kapłaństwa Chrystusowego musi być we wszystkim podobne do Chrystusa. Chrystus ofiarował samego siebie, a nie ofiary ze zwierząt, jak czyniono na Syjonie; stał się prawdziwym Barankiem, który gładzi grzechy świata. I kapłan musi ofiarować siebie. Chrystus przyjął wolę Ojca, kielich goryczy. – „Czyż kielicha, który mi dał Ojciec, pić nie będę?” I kapłan musi to czynić. Chrystus był ukrzyżowany wśród ludzi przestępnych, z nieprawymi został policzony. Zarzucano Mu za życia, że jada z grzesznikami i celnikami. Usprawiedliwiał się więc: „Nie zdrowi potrzebują lekarze, ale źle się mający”. Miał z nimi szczególny sposób mówienia: „Nikt cię nie potępił? I Ja cię nie potępiam; idź w pokoju i nie grzesz więcej”. Niemniej jednakże na Chrystusa spadały podejrzenia, zapisane w Ewangelii.

To dziedzictwo ciąży na Papieżu – jak wiemy dziś z prasy – na biskupach i kapłanach. Musimy w jakimś stopniu my, słabi ludzie, uczestniczyć w doli Chrystusa. Jeżeli On, który mówił o sobie – „Któż z was dowiedzie na mnie grzechu”? – uległ losowi ludzi, to cóż dopiero my?! Wszyscy się oburzamy, że znieważano Ojca świętego, obrzucając go oszczerstwami. Ale jest w tym tajemnica zła. Czyż w Wielkim Tygodniu Zastępca Chrystusa na ziemi ma być wolny od męki i od uczestnictwa w kielichu Chrystusa?

Pisaliśmy do Ojca świętego w depeszy: „Modlimy się o miłość dla tych, którzy Cię znieważyli”. Bo my nie możemy inaczej. Nie możemy tych ludzi potępiać i przeklinać, ale musimy się za nich modlić. I Wy, Dzieci Boże, gdy widzicie nasze ludzkie słabości, pamiętajcie, leczy się je nie przez krytykę i rozgłaszanie światu w całej prasie – jak z tego uczyniono dochód handlowy w Italii – ale przez modlitwę. I wy tak czyńcie, ilekroć będziecie myśleli o Ojcu świętym, o waszym Biskupie i kapłanach, o tych, którzy wam służą, którzy wam łamią chleb Słowa i Chleb żywota, którzy was błogosławią i którzy do was przyjdą w ostatniej chwili. Gdy już nikt na was liczyć nie będzie, i nikomu na tej ziemi na was nie będzie zależało, pozostanie przy was jeszcze Kościół i Jago słudzy.

USTANOWIENIE EUCHARYSTII

W ręce kapłanów złożył Chrystus niezwykły dar dla Kościoła. „Umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1). „Wziął chleb, błogosławił, łamał i dał uczniom swoim mówiąc: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje… następnie wziął kielich… dał im mówiąc: Pijcie wszyscy, bo to jest Krew moja”…(Mt 26,26-28). „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22,19). I to jest główne – obok głoszenia słowa Bożego – zadanie kapłanów. I to jest widomy znak autentyczności Kościoła. Kościół jest przez to autentyczny, że naucza Ewangelii nie zniekształconej i że podaje Chleb, który jest Chrystusowym Ciałem. Czyni to nieomylnie, przez wieki, i tak będzie czynił, jak mówił Chrystus – po wszystkie dni, aż do skończenia świata.

Dziś wspominamy ten wspaniały dar, „wyposażenie” przedziwne dla Kościoła, dokonane przez Chrystusa. Jakże bardzo byśmy pragnęli, ażeby w naszym mieście, w Archidiecezji, w Polsce, w krajach okolicznych, i w całym świecie, podawany był Chrystus przez swoich kapłanów ludowi Bożemu, bez żadnych przeszkód. Dopiero wtedy będziemy widzieli oznakę przedziwnej wolności naszej Ojczyzny i narodu, gdy Chrystus – Król pokoju i Nauczyciel miłości, będzie mógł bez przeszkód docierać do wszystkich głodnych dzieci. Będzie to także znakiem prawdziwego postępu. Dzisiaj ludy i narody lubią się szczycić tym, że są postępowe, kulturalne, przodujące właśnie przez to, że przestaną czynić przeszkodę Chrystusowi, który pragnie pożywiać dzieci swoje. Wtedy uwierzymy, że to są naprawdę ludy postępowe, kulturalne i przodujące.

Zanim się to stanie, poczekamy, i modlić się będziemy wytrwale i wiernie, ażeby już nie było na świecie ołtarzy pustych, kościołów zamkniętych, ludzi bez kapłanów, głodnych Boga, słowa prawdy i Chleba żywota. Jest to przedmiotem naszej modlitwy dzisiaj i niech będzie przedmiotem waszej modlitwy dalej.

PRAWO MIŁOŚCI BOGA I LUDZI

Ostatnie krótkie rozważanie: największe prawo miłości Boga i ludzi. Gdyby ono było zachowane – mówił Chrystus, a powtarzał za Nim Apostoł – to wystarczy. Zapanuje ład i porządek na świecie. Odnowi się oblicze ziemi. Ale jakże trudno jest to prawo zrozumieć! Nie mógł tego pojąć nawet Piotr, że sprawdzianem wykonywania tego prawa jest służba. Klęka więc Chrystus przy Piotrowych nogach i chce mu je umywać. – Nie, nie będziesz mi umywał nóg na wieki! – Ciekawe dlaczego? Ja Pan i Nauczyciel wasz! Może Piotr myślał, że są takie autorytety i wielkości, takie władze na świecie, którym nie wypada tego czynić, nie wypada całować stóp Ludu Bożego.

Może jeszcze dzisiaj wydaje się wielkim tego świata, że mogą zasiadać na tronach, ale nie wolno im bez narażenia swojego autorytetu, klękać przy nogach ludzi biednych. Chrystus im rozbił ten mit, zawleczony z dawnych wschodnich obyczajów. Tam władza była w splendorze, niedostępna. Chrystus pokazał, że nie ma tak wielkiego człowieka, bo nawet Bóg-Człowiek klęka przed nogami ludzkimi. Wyjaśnił im: „Co Ja wam uczyniłem, wy teraz tego pojąć nie możecie”. Jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie rozwoju życia społecznego, publicznego i politycznego, aby ludzie, zwłaszcza mający władzę, to pojęli. Dlatego się wzdrygają i ci, którzy powinni służyć i ci którym się służy. Robią sobie jeszcze z tego widowisko. A to jest nauka, lekcja, szkoła, jak powinno być między nami. Wy teraz tego pojąć nie możecie. Piotr był zdania, że nie wypada Bogu-Człowiekowi klękać u stóp biednego rybaka, który zresztą – jak Chrystus mu powiedział – wkrótce się Go zaprze, nim kur zapieje. A jednak pojmiesz to, Piotrze, później…

Jest to rzucone w daleką głębię rozwoju Rodziny ludzkiej. Kościół czyni ciągły wysiłek, abyśmy to pojęli i zaczęli realizować. Bo ludziom się jeszcze wydaje, że sprawowanie władzy, to jest posługiwanie się terrorem, zabezpieczanie się policja i najrozmaitszymi kordonami, którymi odgradza się obywateli od sprawujących władzę. Jest to błąd! Jest to także dowód albo braku zaufania do obywateli, albo też niezrozumienie istoty władzy. Tymczasem władzy nie można sprawować za pomocą karabinów, gazów trujących, pałek, armatek wodnych czy czegoś podobnego. Władzę sprawuje się na kolanach przed obywatelami. Korona z głowy nie spadnie, zwłaszcza że dziś korony są coraz bardziej – na szczęście – rzadkie.

Ale to jest dla nas nauka. Wszyscy władzę mający na różnych szczeblach hierarchii i posługi społecznej, mamy pamiętać o tym, że władać – to znaczy służyć. Tego nauczył nas Chrystus. W tym duchu, Dzieci Boże, i my – wasz biskup, świadom, że władanie biskupa to jest służba słowem, Eucharystią, błogosławieństwem, łaską nadprzyrodzoną czerpaną z krzyża, i ja również za przykładem Chrystusa, pragnę usłużyć naszym braciom, omyć im nogi i ucałować. Ale są to zaledwie przedstawiciele Ludu Bożego, który jest mi powierzony w dwóch Archidiecezjach: Gnieźnieńskiej i Warszawskiej. Dlatego rozszczepiam moje serce i mojego ducha, rozrzucam je po całej Archidiecezji i po całym mieście, całując z pokorą, na znak mojej służby, wasze błogosławione stopy.