PODWYŻSZENIE KRZYŻA
Homilia podczas Mszy świętej dla „Odrodzenia”
[Jasna Góra, 14 września 1968]
Liturgia uroczystości świętego Krzyża odsłania nam Chrystusa, który przyjął postać sługi i wyniszczył samego siebie, poddając się prawu tej ziemi. On, Król nieba narodził się ze służebnicy Pańskiej. W ten sposób ustanowił na ziemi szczytową zasadę chrześcijaństwa, którą, ma rządzić się Kościół Boży: „Formam servi accipiens”. Mówimy o Chrystusie „Pan panów i Król królów”. On za o sobie mówił: „Przyszedłem, nie aby Mi służono, ale stanąłem pośrodku was jako Ten, który służy i duszę swoją daje za braci”.
TAJEMNICA KRZYŻA
Krzyż, który wybrał Chrystus jako narzędzie męki, był oczywiście narzędziem dowolnie wybranym. Śmierć Chrystusa i Jego ofiara mogły być dokonane w inny sposób. Ale Chrystus uczy przez wszystko: przez słowa, czyny i znaki. Znak krzyża jest znakiem wymownym i pouczającym dla wszystkich, którzy zechcą wziąć krzyż swój na ramiona i naśladować Pana. Tajemnica krzyża jest tajemnicą rozwoju Kościoła. A Kościół jest postawiony na znak narodom, stąd tajemnica jego rozwoju staje się również znakiem rozwoju ludów i narodów.
W życiu osobistym, rodzinnym, w życiu narodu i Kościoła, w każdym niemal życiu ludzkim, prywatnym, społecznym, publicznym powtarza się misterium krzyża – skrzyżowanie woli człowieka z wolą rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości; skrzyżowanie woli rodziny z zadaniem narodu czy społeczności publicznej, skrzyżowanie woli narodu z rodziną ludów, ludzkości, społeczności ludów ze wspólnotą Bożą, nadprzyrodzoną, z Kościołem.
Wszędzie istnieje jakieś skrzyżowanie, w wyniku którego ktoś podporządkowuje siebie, indywidualnie lub społecznie sprawie, dobru wyższego rzędu. Dopiero z tego powstaje „zbawienie”, dzieło wyzwalające postęp. Dopiero wówczas, gdy przezwyciężamy siebie dla wyższego dobra.
Pan Jezus od początku poddał siebie samego nie tylko woli Ojca, ale i woli człowieka. Ten, który miał być ukrzyżowany, spoczął na ramionach Matki, której duszę miecz boleści siedemkroć przeniknął.
W przededniu uroczystości Matki Bożej Bolesnej na Jasnej Górze Zwycięstwa czcimy zwycięski Krzyż i słyszymy słowa pełne optymizmu: „Ja, gdy będę wywyższony od ziemi, wszystko pociągnę ku sobie”. A więc wzór ukrzyżowania, który Chrystus Pan ustanowił przyjąwszy postać sługi, ma odtąd powtarzać się w tylu skrzyżowaniach, w których człowiek, rodzina, naród, społeczność publiczna, Kościół nawet jest pociągany nieustannie do Chrystusa.
Ukrzyżował naprzód Chrystus wyobraźnię ludzi Go otaczających. Myśleli, że On odnowi królestwo Izraela, a tymczasem zginał niesławną śmiercią na krzyżu. To, co było w ludzkiej wyobraźni, z ludzkiego wyrachowania, co było jeszcze nie oczyszczone, co świadczyło o tym, że nie rozumiano do końca spraw Bożych, to miało być oczyszczone. Człowiek miał pojąć głębię; wbrew swoim wyrachowaniem i małym schematom myślowym miał zrozumieć, że nie zawsze myśli ludzkie pokrywają się z myślami Bożymi i nie zawsze są one najlepsze, chociaż mogą sprzyjać osobiście człowiekowi, jego upodobaniom, pragnieniom, potrzebom, najbardziej nawet usprawiedliwionym.
Nieustannie w procesie uświęcania i zbawiania człowieka odbywa się jego krzyżowanie. Kościół upoważniony przez Ducha Świętego będzie powtarzał człowiekowi słowa Pisma świętego: „bogami jesteście”. Będzie stawiał mu postulaty ambitne: „sursum corda”. Będzie wyrywał ze wszystkich planów zaniżenia osobowego, z wygodnej małości, wtedy gdy człowiek rezygnuje łatwo z wysiłku, z walki ze sobą, z przezwyciężania siebie.
I ten człowiek, któremu Pismo święte słowami potwierdzonymi przez Chrystusa przypomina: „dii estis”, ten człowiek, który dzisiaj coraz lepiej rozumie swoje szczytne znaczenie i wysoką godność, przewyższającą wszystko stworzenie, nie wyłączając najpotężniejszych wspólnot ludzkich, jednocześnie słyszy, że ma wysoką godność, swoje osobiste koncepcje i poglądy ukrzyżować myślą Bożą, planem Bożym.
TAJEMNICA SŁUŻBY
Współcześnie człowiek coraz lepiej rozumie sens swojej godności i należne mu prawa, które chętnie wymienia w licznych deklaracjach, konstytucjach, uchwałach ciała ustawodawczego czy instytucji międzynarodowych. Mniej mówi o obowiązkach, więcej o prawach. Człowiek, którego zda się wszystko roznamiętnia, aby pojął i docenił swoją wysoką godność, wysokie przeznaczenie, swą nieśmiertelność biologiczną, społeczną, religijną i eschatologiczną, ten człowiek jednocześnie znajduje się w obliczu wielu sposobności i okazji do ukrzyżowania samego siebie.
W tym leży tragedia współczesności i współczesnego humanizmu, choć byśmy go nazywali humanizmem chrześcijańskim, że człowiek coraz bardziej rozumie swą wysoką godność, ale często zapomina, że dochodzi się do niej poprzez ukrzyżowanie samego siebie, poprzez ofiarę z siebie i postawę służby, Tak daleko poszedł człowiek w tej dziedzinie, że nie chce nawet słyszeć o żadnej formie służebnictwa. I chociaż jest uspołeczniony, chociaż żyje w czasach socjologizmu, chociaż stworzył mnóstwo najrozmaitszych form uspołecznienia, chociaż nawet organizacje publiczne mają dzisiaj charakter i postawę służby – człowiek nie lubi służyć. I chociaż wie, że w swej osobowości, w swym charakterze, w swym powołaniu jest tak bardzo zależny od Stwórcy, który go wyprowadza z nicości i wyzwala z wszelkiego nihilizmu, jednakże człowiek współczesny bardzo pracuje na rzecz umocnienia się psychiki, atmosfery, postawy społeczności nihilistycznej. Ten nihilizm rozpoczyna od zafałszowanego ubóstwienia samego siebie.
Stąd człowiek współczesny nie lubi słów „służba”, „służyć”. Nie umie podporządkować się społecznie, stać się nawet niewolnikiem miłości, chociaż stale sprawdza się to, że nie ma miłości bez podporządkowania się, poddania, bez wyrzeczenia się siebie, swoich upodobań, a może swojej woli, swojego sposobu rozumienia i chodzenia własnymi drogami. Dlatego, że człowiek nie chce ukrzyżować swoich namiętności, jest tyle tragedii i w życiu osobistym, gdy walczą w nas sprzeczne porywy i dążenia, i w życiu społecznym, a zwłaszcza w życiu rodzinnym.
Ideałem dla chrześcijanina w życiu Kościoła jest służba. Chrystus Pan usiłował nas przekonać o tym, że mamy przyjąć jak On postać sługi. Dlatego dawał przykłady, stawiał pytania, prowadził swoisty dialog z ludźmi, gotowymi do ubóstwienia, ale nie znającymi drogi.
Któż większy na tym świecie – mówił Chrystus w Wieczerniku – czy ten, który siedzi za stołem, czy ten, który służy? A Ja przyszedłem do was jako ten, który służy. I pokazał to Piotrowi na wymownym przykładzie, gdy chciał mu nogi umyć. Bóg – człowiekowi! Broni się człowiek: „Nie będziesz mi, Panie, umywał nóg”. – „Jeśli ci nie umyję nóg, nie będziesz miał cząstki ze Mną”, nie zrozumiesz sensu mojej służby i sensu współżycia ludzi w służbie. – „Panie, wszystko umyj: i ręce, i nogi, i głowę” – doprasza się Piotr. A Chrystus mu wyjaśnia: „Wystarczy, bym ci nogi umył. Głowy ci nie będę zmywał, nogi ci umyję – mówi Chrystus. „Wy teraz tego nie rozumiecie co Ja czynię, później to zrozumiecie. Ale pamiętajcie, że kto chce być pierwszym wśród was, będzie sługą wszystkich”.
Awans społeczny, awans osobisty, awans rozwojowy zależy od postawy służenia, od łatwości podporządkowania siebie innym. Bo nie ma rozwoju, postępu, kultury bez ukrzyżowania, bez podporządkowania, bez wysiłku człowieka. Nieustannie, wszystko co w nim jest najwspanialsze, najpotężniejsze, ale co wymaga jeszcze doświadczenia, próby charakteru, próby rozwojowej intelektu, próby sprawności woli, próby oczyszczenia uczuć i porywów – jest krzyżowaniem.
Tak jest w świecie fizycznym, gdy człowiek lamie i w niewolę podbija swoje ciało. A duch? Czy tylko ciało ma być poddane i podporządkowane doświadczeniom, a umysł, wola, serce, wszystkie szlachetne właściwości osobowe człowieka – nie?
„Przyszedłem do was jako ten, który służy”, abyście zrozumieli, że wielkość wasza zaczyna się od postawy służby, służenia. Rozwój społeczny, kulturalny rodziny ludzkiej zależy od tej postawy i drogi, którą wskazał Chrystus i od tej metody, jaką On zastosował.
PRZEZ KRZYŻ – DO NIEBA
Kościół, który służy, który za wzorem Chrystusa przyjął postać sługi, stawiając przed oczyma naszymi „exaltatio sancto Crucis” – podwyższenie Krzyża, jednocześnie budzi w nas ambicję, byśmy wstępowali na tę drogę. „Gdy Ja będę wywyższony od ziemi – mówi Chrystus – wszystkich pociągnę ku sobie”. Wszystkich będę odrywać od ziemi, podwyższać, budzić zdrowe ambicje, wskazywać, że do ubóstwienia dąży się waśnie taką drogą. A człowiek jest „skazany” na ubóstwienie. „Dii estis” – powiedział Chrystus swoim słuchaczom wtedy, gdy gorszyli się z tego, że On się Bogiem zwał.
We wspólnocie domowej, rodzinnej krzyżują się wole, serca i umysły dwojga dla dobra wyższego rzędu i wyższego poziomu kultury osobistej. Można wprawdzie nie krzyżować w rodzinie dążeń, skłonności i upodobań dwojga. Można im służyć w sensie egoistycznym, zgodnie z pożądliwościami ciała. Powstaje wtedy zaniżenie osobowości dwojga i deflacja psychiczna rozumu, woli i serca. Człowiek wówczas nie tylko nie postępuje naprzód, nic nie daje drugiej stronie, ale i siebie i ją zaniża. Wtedy dopiero gdy tych dwoje, posłuszni Stwórcy i Jego planom „ukrzyżują” swoje serca, umysły i wole, powstaje dobro wyższego rzędu, które dźwiga wzwyż kulturę dwojga i kulturę wspólnoty rodzinnej oraz rodziny rodzin – narodu.
Oto sens „ukrzyżowania” dwojga, sens apologii godności życia ludzi, którą podjął Paweł VI w „Humanae vitae”. Trzeba to dostrzec w tym wielkim problemie, który dzisiaj jest dyskutowany bardziej może przez wesołków, niż przez ludzi biorących życie na serio, poważnie, jak przystało na powołanie i możliwości osoby ludzkiej.
Widzimy tu potrzebę krzyżowania siebie dla dobra rzędu wyższego. A więc – postawa służby, służenia wszystkim całym swoim człowieczeństwem, mocami ducha i ciała, szczytnością rozumnej woli, miłującej rzetelnie całego człowieka, nie tylko jego ciało – bo od tego zależy właściwa miłość. Nie ma miłości połowicznej, jest miłość całego człowieka, a ta ma charakter cielesny i duchowy zarazem, we wspaniałej syntezie człowieczeństwa, od której zależy kultura ludzkości, narodu, narodów i rodziny ludzkiej.
Znowu staje przed nami Kościół ze wzorem Chrystusa, który pociąga wszystkich do siebie, ale przez Krzyż, i nakazuje nam, abyśmy w życiu rodzinnym i domowym wzajemnie przyjęli postać sługi.
Można te sprawy przesunąć także na płaszczyznę życia narodowego, społecznego, politycznego, kulturalnego, międzynarodowego, ponadnarodowego, religijnego, chrześcijańskiego, katolickiego, ekumenicznego itd. Wszędzie, gdzie się chce rozwiązywać problemy sporne, w najrozmaitszych wspólnotach, na najrozmaitszych pionach i poziomach, można je rozwiązać według wzoru Chrystusa: „Ja gdy będę wywyższony ziemi, wszystkich pociągnę do siebie” na krzyż. A więc nauczę zdolności krzyżowania małych spraw z wielkimi sprawami Bożymi.
W przeddzień uroczystości Matki Bożej Bolesnej, która stała pod krzyżem na Kalwarii, a dziś stoi wytrwale pod krzyżem Kościoła i rodziny ludzkiej, obecna – jak uczy Sobór – w misterium Chrystusa i Kościoła, w przededniu dziękczynnego „Te Deum” Episkopatu Polski na Jasnej Górze z racji przywrócenia nam daru wolności przed 50 laty, my wszyscy dzisiaj lepiej rozumiemy, że ukrzyżowany naród przyszedł do chwały w obliczu ludów i narodów przez to waśnie, iż dojrzał niejako, wydoskonalił się, pogłębił się, wyzwolił z samolubstwa i prywaty przez cierpienie i mękę ukrzyżowanej Ojczyzny. Jak na Kalwarii owoce krzyża spłynęły na całą ludzkość, tak na tej Kalwarii rodzimej spłynęły na nasze życie rodzinne, domowe, narodowe. To jest tytuł do wielkiego „Te Deum”, które wyśpiewa jutro Bogu w Trójcy Świętej jedynemu Episkopat Polski.
W przededniu uroczystości Wy, Inteligencja akademicka, ufająca Krzyżowi, znająca smak przezwyciężania siebie, przechodzicie tutaj i patrzycie z ufnością ku zwycięskiej Matce z Kalwarii, która swoją wolę, serce i uczucia ukrzyżowała wraz z Synem swoim, który przyjął postać Sługi. Oboje zwyciężyli, chociaż sądzono wtedy, że Oboje przegrali. Widzimy dzisiaj po dwudziestu wiekach, że zwyciężyli. Stali się wspaniałym wzorem, jak zwyciężać w życiu osobistym i rodzinnym, jak i tam Oboje mają zwyciężać dla obrony „humanae vitae”, dla obrony kultury osobistej, społecznej, ogólnoludzkiej. Bo tak zwyciężył Chrystus na krzyżu i Jego Matka.
Niech dla Ciebie, Droga Akademicka Inteligencjo „odrodzeniowa”, będzie ten wzór ponętny. By stał się w pełni doceniony, wszyscy w życiu osobistym, narodowym i publicznym, na wzór Chrystusa i Jego Matki przyjmijcie postać sługi. Zrozumiecie wówczas sens Aktu Episkopatu z 3 maja Roku Milenijnego, gdy oddawaliśmy Naród w macierzyńską niewolę miłości za wolność Kościoła w świecie i w nasze Ojczyźnie, właśnie po to, aby zrozumieć sens służby w miłości i nauczyć się umiejętności wchodzenia w tajemnicę macierzyńskiej niewoli miłości.