+48 22 831 61 51 instytut@wyszynskiprymas.pl

    Laski, 15 kwietnia 1962 r.

„Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje. Lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi”1.

Wszyscy tu obecni otrzymaliśmy ziarno pszeniczne. Wpadło ono w nasze dusze. Czujemy je w sobie. Jest dla nas nowym światłem, nową mocą i siłą. Budzi w nas najlepsze uczucia i dobrą wolę. Chcemy je wypielęgnować, ogrzać własnym sercem, aby wzeszło w nas, jak w ziemi wybornej i aby przynosiło owoc stokrotny. Przyszliśmy do tej kapliczki, w której tylu ludzi modliło się przed nami, by ogrzać ziarno wyborne.
Pragniemy wspólnie modlić się z Tobą, Chryste, i z Twoją Matką. Przecież tej nocy, po aresztowaniu, byłeś sam w ciemnicy. I samotna była Twoja Matka. Jak bardzo pragniemy wejść w Twoje samotne myśli i uczucia. Otoczony zazwyczaj rzeszą, wierną gromadką Twoich uczniów, odczułeś naraz wokół siebie – pustkę. Zapanowała wokół Ciebie wielka cisza. Nie dochodziły już do Ciebie żadne ludzkie głosy. Może słyszałeś tylko kroki straży czuwających, może brzęk żelaza?…
Mogłeś wtedy rozpatrywać Twoje życie. Oglądałeś je w promieniach woli Twojego Ojca. „Ita, Pater… Tak, Ojcze!” – bo tak się Tobie podobało. Mówiłeś do Ojca: wysłałeś Mnie na ten świat, na którym składano Ci ofiary, ale te ofiary nie miały mocy pojednania ludu Twojego z Tobą i dlatego przysposobiłeś Mi ciało… I „wtedym rzekł: Oto idę, Ojcze, abym pełnił wolę Twoją”. Patrz, w jakich warunkach mam Twoją wolę pełnić. Zresztą, czy nie wszystko jedno – w jakich? Okoliczności są zmienne, niezmienna jest tylko Twoja wola. Zawsze święta i dobra, zawsze przyjazna, życzliwa i – pomocna. Twoja wola zawsze skierowana ku dobremu, zawsze pełna najwyższej mądrości, przewidująca, patrząca daleko w przyszłość ludzi, świata, dziejów. Ty znasz czasy i napełnienie ich. Ty widzisz Mnie w tych czasach i dziejach. Ty znasz dzieje moje… Ita, Pater! Tak, Ojcze!
Jesteś samotny, Chryste. Ofiarowan jesteś, iżeś sam chciał. Masz być Mężem Boleści. Masz stać się siny po to, byśmy Twoją sinością byli uleczeni. By się odnowiła jako orłowa młodość nasza2 .
Przychodzimy do Ciebie, byś nie był samotny. Chcemy być z Tobą dziś właśnie. Gotowi jesteśmy z Tobą i na śmierć, i do więzienia – jak mówili Twoi uczniowie… To są wielkie słowa, ale przecież my zawsze jesteśmy w obliczu śmierci. Zawsze gotowi na śmierć. A na więzienie? Czy gotowi bylibyśmy iść z Tobą do więzienia? Może pojmujemy je zbyt realnie, zbyt konkretnie, może Ty je inaczej pojmujesz? Cóż dla Ciebie znaczy więzienie, gdy dla Ciebie nie istnieją żadne kraty! Cóż dla nas ono znaczy, gdy duch nie da się uwięzić?
Duch nasz zawsze jest wolny. Duch nasz tak przenika materię, że nie ma ona mocy nad nim. Jesteś w więzieniu, a jesteś wolny, bo czynisz to, czego chce Twój Ojciec i czego Ty pragniesz. Wola Twoja spełni się w każdych okolicznościach. Gdy o tym myślę, wiem, że i dla mnie nie ma więzów. Nie istnieją ograniczenia. Duch mój jest zawsze wolny, zawsze przy Tobie.
Pójdę do Twojej samotnej Matki. Ona też rozumie, co się w tej chwili dzieje. Ona też jest wolna, chociaż utraciła Ciebie. Ona też w tej chwili powtarza, jak ongiś w Nazaret: „Fiat mihi secundum verbum tuum”. Ita, Pater… Tak, Ojcze! I – tak, mój Synu! Ona jest też spokojna, bo widzi, że wypełniają się plany Boże, wola Ojca.
Jesteśmy przy Tobie, Służebnico Pańska, nasza Służebnico, Matko Karmiąca. Czy potrzebujesz naszej pomocy, pociechy? Ty, która umiesz się radować, że Syn Twój wypełnia wolę Ojca i że w ten sposób urzeczywistnia się Twoja ofiara? Od Ciebie, Niepokalana Dziewico, zapragnął Ojciec Niebieski ciała i krwi dla swojego Syna. Przygotowałaś je. To jest obiata. Zaraz Twój Syn poniesie ją na krzyż. Wtedy ujrzysz, co to znaczy: „Fiat mihi…” Niech mi się stanie. Ty, Współodkupicielko, Ty też jesteś gotowa, by zbawiać ludzi. Jesteśmy przy Tobie, Chryste! Jesteśmy z Tobą, Maryjo! Idziemy z Wami po drodze krzyżowej, ażeby namodlić naszego ducha. Chcemy iść za Tobą, Chryste, tak jak tego pragniesz.
Ty nam dałeś wolę, byśmy szli za Tobą. A Ty, o Matko, wzmocniłaś nas. Dziękujemy za tę łaskę wstępną naszej drogi.

STACJA I
JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY
Wielbimy Cię…
Chrystus ma ręce związane, sędzia – wolne. Chrystus chce mieć związane ręce, bo przez to lepiej zrozumiemy sędziego, który na swój sposób przyczynia się do wielkiego dzieła Odkupienia ludzi, pełniąc wolę stojącego przed nim Winowajcy. Spoglądam ku Tobie, skrępowany Boże, patrzę na Twoje wszechmocne dłonie, które na ten moment dobrowolnie wyzbyły się mocy. Jak błogosławioną rzeczą jest niekiedy nie korzystać ze swej mocy, by dopuścić czyny, które są wprawdzie winą, ale jest to szczęśliwa wina – felix culpa – bo nam dała takiego Zbawiciela. W Wielką Sobotę Kościół śpiewa swoje Exsultet i pochwala tę felix culpa.
Nie lubimy mówić o naszych upadkach, słabościach i grzechach. Ale czyż są one tylko słabością i grzechem? Czyż pod koniec upadku nie zaczyna się podniesienie? Wstanę i pójdę do Ojca. Niedobrze mi tak leżeć, z grzechem mi nie do twarzy. Do wyższych rzeczy jestem stworzony. Tę prawdę poznaję na tle mej małości. O, jakżeż szczęśliwy jest moment poznania własnej małości! Wtedy zaczynam być wielki. Korzę się przed Twoją małością Chryste, bo w niej poznaję Twoją wielkość… Uznaję moją małość przed Tobą, bo z tą chwilą staję się wielki. Męka i cierpienie jest szkołą mądrych cnót, które gwarantują, że życie moje potoczy się zgodnie z Twoją wolą. Miałbym chęć postawić Ci tyle pytań, Niemocny Mocarzu, ale poddam mój umysł Twej mądrości, moje uczucia – Twej świętości. Zaufam Tobie.
Ty przyjąłeś wyrok człowieka – wiem, że był niesprawiedliwy. Ale wiem też, że był początkiem mojego zbawienia. Ile razy i ja osądzam Ciebie, Chryste, ile razy sam wydaję wyrok na Ciebie. Ale właśnie wtedy poznaję moją niesprawiedliwość i moją samotność. Czy nie lepiej być z Tobą skazanym niż bez Ciebie uwieńczonym? Może tutaj umrą moje zuchwałe o Tobie sądy, moje ciągłe żale i pretensje do Ciebie, niepokój i niezadowolenie ze wszystkiego, gdy patrzę na Ciebie, stojącego spokojnie ze skrępowanymi dłońmi przed człowiekiem z wolnymi rękami. Więzień zwyciężył wolnego, odzyskał wolność, bo się wypełnia Jego wola. Wolny zaś stał się niewolnikiem swego wyroku. Oto idę Ojcze, aby czynić Twoją wolę.
Ojcze nasz…

STACJA II
JEZUS BIERZE KRZYŻ NA RAMIONA SWOJE
Wielbimy Cię…
Jestem przy Tobie, obarczony krzyżem Bożym. Bardziej niż kiedykolwiek jestem na Twoich ramionach, bo Ty nie swój krzyż niesiesz, tylko mój. Niesiemy krzyż całej ludzkiej rodziny. Stajesz na czele wszystkich dźwigających krzyż i zapraszasz: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój na każdy dzień i naśladuje Mnie”4 . Nigdy nie byłem tak bliski Ciebie, jak teraz, gdy idę krok w krok za Tobą, który niesiesz ciężar mego życia. Wyruszyłeś w drogę. Ty znasz drogę człowieka, znasz drogę ludzkości – rodziny Bożej, wędrującej przez tę ziemię – to jest droga krzyżów. Zapragnąłeś być pierwszy w szeregu dźwigających krzyż, i dlatego włączyłeś się w bieg ludzkich dziejów. Jako Słowo Przedwieczne nie znałeś wymiaru czasu, nie istniały dla Ciebie wieki, lata, miesiące i tygodnie, ani dni i godziny. Ale z chwilą, gdyś wziął krzyż ludzkości na ramiona swoje, zacząłeś z nami przemierzać wieki i będziesz szedł, potykał się i upadał, będziesz się dźwigał na kolana, znowu szedł i znowu upadał, tak jak ja i my, jak ludzkość cała.
Błogosławiony jesteś na czele tego szeregu, Synu Człowieczy, podobny nam we wszystkim, prócz grzechu. Prawdziwie boleści nasze nosisz. Podstawiłeś ramię Twoje pod ciężar mój. To Ty, Gigancie Boży, swój krok zrównałeś, ażeby dorównać słabym krokom moim. To Ty upodobniłeś się do mnie, żeby mi było lżej w mej słabości. Spłynąłeś potem, żebym się nie wstydził mojego potu. Po to upadałeś i dźwigałeś się, żebym widział Twoje powstanie z upadku. Czy jestem bardziej obciążony niż Ty? Niosę własny ciężar, ciężar moich bliskich, żony, męża, mojej rodziny, współpracowników, wszystkich cierpiących, do których idę, którzy się przez moje życie przewijają.
Jak dobrze jest wiedzieć, że Ty chcesz być z nami, chcesz dźwigać nasz ciężar! Jak dobrze jest zawsze o tym pamiętać – ale szczególnie wtedy, gdy nikogo przy mnie nie ma, gdy mnie wszyscy odbiegną – że Tyś pozostał, że Twoje ramię jest przyjaźnie do mojego przyciśnięte. Bóg – Człowiek i ja – człowiek. Ty rozumiesz człowieka, chcesz być z synami człowieczymi. Gdzież są bogowie, którzy by się tak zbliżyli do ludzi jako Bóg nasz? Zapraszam Cię, Chryste, do drogi poprzez moje życie.
Ojcze nasz…

STACJA III
JEZUS PO RAZ PIERWSZY UPADA POD KRZYŻEM
Wielbimy Cię…
Pierwszy upadek. Będą na pewno dalsze. Tak mój pierwszy upadek niekiedy pociąga za sobą całą serię. Chrystus wstaje z upadku. I ja powstaję. Może to On mnie dźwiga swoją łaską. Przychodzę do Ciebie, upadły Boże, bo wiem, że z upadku dźwiga Cię moc Boga, Słowa Przedwiecznego, która jest w Tobie. Widzę człowieka, ale wiem, że człowieka dźwiga Bóg i dlatego wstajesz. Dałeś mi wiele właściwości rozumnej natury, może zachwianej w swej równowadze, ale nie pozbawionej sądu o sobie, naturalnych wartości rozumu, woli i serca, które mnie dźwigają. Niekiedy zawodzą, ale wiem, że Ty masz dla mnie inną jeszcze siłę – Twoją nadprzyrodzoną moc, która nie zawiedzie, gdy zechcę jej użyć.
Właśnie dlatego wybrałeś się w drogę krzyża, żeby pokazać wartość nadprzyrodzonej łaski, którą przez nią wysługujesz. Gdy nieraz wątpię we własne siły, słyszę jak echo: Wystarczy ci łaska Boża, albowiem moc udoskonala się w słabości – mówi Apostoł5 . On to usłyszał. I ja to wiem, że każde cierpienie czy niepowodzenie zniesione dobrze, po Bożemu, pogłębia moją mądrość, jest moim zbawieniem. Ty mnie zbawiasz, ale czynisz to razem ze mną. Ty mnie dźwigasz, ale chcesz, bym współdziałał z Tobą, bo duch chrześcijaństwa to duch współdziałania z Bogiem, który pomaga. To nie oczekiwanie, że Bóg wszystko sam zrobi. Do mnie należy uzupełniać, czego nie dostaje męce Chrystusowej6 . Bałbym się to powiedzieć, tak dumnie to brzmi. Powtarzam tylko za Apostołem. Tak jest istotnie, że w każdym powstaniu moim z upadku jest Twój wzrost. W każdym dziele łaski, w zwycięstwie nad sobą, jest Twój rozwój, tak iż stajesz się Wielkim Chrystusem.
Twoje ziarno pszeniczne wpadłszy w moją ziemię zaczyna przynosić owoc. Zaczynam rozumieć dynamikę pracy nad sobą, potrzebę ciągłości tej pracy na co dzień, by od małych zwycięstw przechodzić do większych. Twój błogosławiony upadek jest szkołą mojego powstawania.
Ojcze nasz…

STACJA IV
JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ
Wielbimy Cię…
Błogosławione spotkanie. Prawdziwie, nie jesteś sam, jak nie byłeś samotny i opuszczony w chwili Twego aresztowania. Nigdy nie byłeś sam. Od początku Twej wędrówki na ziemi dał Ci Ojciec Niebieski Opiekunkę i Służebnicę, która w Twej służbie stała się Królową. Przez służbę doszła do chwały, ale zaczęła od maluczkich rzeczy.
Zaczęła od poznania Twej woli – „Jak się to stanie?” [Łk 1,34], od wystudiowania planów Trójcy Świętej. Miała prawo być świadoma tego, co się będzie działo. Chciała wysłuchać najbardziej autorytatywnego wykładu i otrzymała go od Anioła: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego ogarnie Cię, a przeto co się z Ciebie narodzi Święte, nazwane będzie Synem Najwyższego”7 . Tak Dzieweczka nazaretańska [stała się] człowiekiem świadomym planów Bożych. Powiedzielibyśmy dziś – uświadomiony katolik, rozumiejący sens teologii i porządku świata.
Odtąd będzie zawsze z Tobą, będzie Ci służyć, będzie Cię nosić i udzielać krwi; będzie Cię karmić, odziewać, żywić, obszywać; będzie Cię szukać, niepokoić się o Ciebie. Nie opuści Cię nigdy, nie tylko w Kanie, ale i na Kalwarii. Da przykład, jak trzeba Ciebie szukać, jak się Tobie całkowicie oddać, jak dla Ciebie żyć i swoje życie Tobie podporządkować. Pokaże także, jak Cię pocieszać swą milczącą obecnością w Twojej udręce, w Twojej godzinie konania. Ancilla Domini – wzór dla mnie we wszystkim: bym Ciebie rozumiał, przy Tobie był, nigdy Cię nie opuszczał, bym nie utracił nadziei i ufności ku Tobie nawet wtedy, gdy jesteś na krzyżu mojego życia.
Przedziwna dobroć Ojca, który Syna swojego nie zostawił bez Matki, ale Ją dał i Jemu, i nam. Prawdziwy Ojciec zna tajemnicę dziecięcego serca, któremu potrzeba Matki. Dzięki Tobie, Matko, życie nasze w Kościele Bożym jakoś przedziwnie złagodniało, nabrało szczególnej delikatności i subtelności. Twoim zadaniem było wnieść w życie Kościoła tę subtelność i delikatność współżycia. To jest tak potrzebne w każdej rodzinie, we wszystkich stosunkach. Dzięki Tobie Kościół jest macierzyński. Spełniła się wizja Twoja, Służebnico Pańska, w Nazaret i Ain Karim. Odtąd błogosławioną Cię zwać będą wszystkie narody. Zostałaś Królową. Naśladując Ciebie – ze sług stajemy się przyjaciółmi Bożymi.
Ojcze nasz…

STACJA V
SZYMON Z CYRENY POMAGA DŹWIGAĆ KRZYŻ CHRYSTUSOWI
Wielbimy Cię…
Bóg potrzebuje człowieka, bo przystoi mądrości i dobroci Bożej, by się komuś udzieliła w sposób zrozumiały. Nie musiałeś, a jednak chciałeś powołać do bytu człowieka, żeby był przy Tobie, by Cię rozumiał i kochał, aby odbijał na sobie światło Twojego oblicza, aby był na obraz i podobieństwo Twoje. W tym dziele ujawniło się Twoje ojcostwo, mądrość, dobroć i moc Twoja. Powstał twór zdolny miłować. Wszystkie dni stworzenia nie dorównały temu, w którym powstał człowiek, najdoskonalsze dzieło Boże. Patrzyliśmy Ci prosto w oczy, „in statu naturae purae”8 .
Ale po grzechu pierworodnym zaczęliśmy patrzeć na Ciebie krzywo. Ty jednak nie dasz sobie planów swoich zniszczyć. Pragniesz, byśmy znowu prosto na Ciebie patrzyli. I oto zaczyna się prostowanie naszych ścieżek, gdy w Twoje ślady wstępuje człowiek dźwigający krzyż ludzkości. Każda istota upodabnia się do Boga w tym, że przestaje jej być obojętny drugi człowiek i cały świat. Nie wystarczy kochać Boga, trzeba kochać bliźniego jako samego siebie, trzeba go dostrzec. Dlatego przy Człowieku Bożym staje człowiek – Szymon. To pierwsza wspólnota w dźwiganiu ciężaru życia, ciężaru ludzkości.
Prawdziwie – człowiek jest istotą społeczną. Do natury jego osobowości należy być w gromadzie, we wspólnocie. Wspólnota kalwaryjskiej drogi ukształtuje się we wspólnotę Mistycznego Ciała Chrystusowego – Kościoła. Już tu on powstaje, bo Kościół to jest wspólnota dźwigająca z Chrystusem krzyż ludzkości.
Dziękujemy Ci za to, żeś nie sam niósł krzyż na Kalwarię, tylko z pomocą Szymona, że dźwigasz krzyż z pomocą Kościoła, Twojej rodziny Bożej. Włączam się do tego pochodu – może niechętnie – bo dzieci moje płaczą, widząc mnie w takim pochodzie, ale i Szymona przymuszono. Żołnierze go przymusili, nie Chrystus. Oni wiedzą, co czynią, bo wszystkie moce tej ziemi – chcą czy nie chcą – ostatecznie służą Bogu, jak Piłat, który Cię skazał na śmierć, byśmy mogli żyć. Tak przymuszono Szymona, by dźwigał Twój, swój i nasz krzyż. Szymonie, spojrzyj na mnie! Czyżbym stał przy zwierciadle? Przecież to ja, Szymonie, to ja!
Ojcze nasz…

STACJA VI
WERONIKA OCIERA TWARZ CHRYSTUSA
Wielbimy Cię…
Jeszcze jeden człowiek przy Tobie. Tym razem niewiasta. Powiedziano: jeśli człowiek upadł przez niewiastę, może być podźwignięty tylko przez niewiastę. Jeśli oboje zawinili, oboje też muszą współdziałać w dziele Odkupienia. Dlatego przy Chrystusie, obok Maryi, Służebnicy i Królowej, jest biedny człowiek, wypełniony współczuciem, które go niesie ku Cierpiącemu z taką siłą, iż zapomina o wszystkim, o własnym cierpieniu i zagrożeniu, o możliwych prześladowaniach i udręce, byleby tylko pomóc, za wszelką cenę przynieść ulgę, otrzeć pot i krew, wysuszyć łzy, przywrócić twarzy ludzkie oblicze.
Pomagać, pomagać, choćby z narażeniem siebie, choćby kosztem własnym, nieprzespanych nocy, udręki każdej chwili, śmiechu gawiedzi, kosztem upokorzeń, może zniewag, szorstkich potrąceń żołnierzy. Wszystko jedno – człowiek cierpi, trzeba iść do niego. Taka jest natura kobiety. Pięknie o niej mówi [Ambroży]9 , broniąc matki synów Zebedeuszowych, że zabiegając o łaskę Chrystusa dla swych synów, zawiniła nie tyle przez złość, ile raczej przez jakąś szczególną ruchliwość swej psychiki kobiecej, która zawsze śpieszy, jak Marta, siostra Łazarza, nie czekając, aż przyjdzie Chrystus, pierwsza pobiegła na Jego spotkanie. Są takie sprawy, przy których kobieta zawsze jest pierwsza. Na przykład: tam, gdzie budzi się życie, jak przy grobie zmartwychwstającego Pana, gdy była zwiastunką radosnej nowiny: Alleluja, zmartwychwstał Pan prawdziwie!
Słuchaj, Weroniko, może w Marii Magdalenie nagrodził Chrystus rodzaj kobiecy za przysługę, którą wyrządziłaś obliczu Pana? Może ta nagroda na twej chuście – prawdziwa twarz Chrystusa – była jak gdyby znakiem, że już się coś naprawia w obliczu człowieka, obraz zniekształcony przez grzech nabiera znowu podobieństwa Bożego. Jesteś pierwsza, która otrzymała w nagrodę podobiznę Chrystusa. Czuwaj, by się nie zatarła w Tobie, w twoich dzieciach, w otoczeniu i rodzinie; wśród tych, którym śpieszysz z pomocą.
Ojcze nasz…

STACJA VII
JEZUS PO RAZ DRUGI UPADA POD KRZYŻEM
Wielbimy Cię…
Drugi upadek Chrystusa i mój drugi upadek. Czy drugi? Może to nie był upadek, a tylko słabość? Może nie wszystko było świadome? Tak lubię się certować, i przykro mi przyznać, że znowu był upadek, że wszystkie moje postanowienia prysły. Wydało mi się, że jestem dziś lepszy niż przed laty. Owszem, na pewno jestem lepszy, ale właśnie dlatego, że jestem wyżej, okazałem się znowu tym, kim jestem. Taki, tylko taki! A ja myślałem… a już tak dobrze wszystko szło… niemal zwycięstwo, niemal chwała!
Już tak blisko Kalwaria, a na tych wyżynach łatwiej stracić równowagę. Jak Chrystus wspinający się na wzgórze, muszę ostrożniej stawiać kroki. Tak już opanowałem siebie, a tymczasem wymagają ode mnie jeszcze więcej. Mówią: Możesz dać więcej z siebie. [Chciałbyś] poprzestać na tym, co osiągnięte, dobrze ci tu być, chciałbyś przybytek budować, jak uczniowie na Taborze. Przyjacielu, posiądź się wyżej! Sursum corda! Uważasz, że dość miłujesz, a czy nie możesz więcej? Uważasz, że jesteś dość taktowny, wyrozumiały, uprzejmy, subtelny. Czy znasz granice twych możliwości? Czemu się samoograniczasz, przecież łaska daje ci wszystkie możliwości. Patrz, Chrystus wstaje. Wstań, aby iść wyżej, aby się jeszcze wyżej wspiąć. Ale tam krzyż! To nic, wstawaj, bo cię stać na to, zaraz ci pomogę, podźwignę cię. Miłość nie mówi nigdy dość.
Ojcze nasz…
STACJA VIII
JEZUS POCIESZA NIEWIASTY PŁACZĄCE
Wielbimy Cię…
Pocieszasz? Przecież to one przyszły, by Ciebie pocieszyć. Miałbyś prawo oczekiwać współczucia wszystkich. A jednak nie korzystasz z prawa cierpiących. W Twej udręce nie zapomniałeś o tym, że są wokół Ciebie ludzie, którym potrzeba Twej pociechy. Pewnie, jesteś Bogiem – to Bóstwo wyciska z Twego Człowieczeństwa wszystkie możliwości. To ono zwraca Cię do ludzi, czyni wrażliwym na wszystkie dzieci Boże. To prawda. Ale czyż we mnie mało jest Bożego? Czy moje życie, umysł, moje serce nie są z Ciebie? Czyż łaska, którą dajesz, nie od Ciebie pochodzi? Moje życie jest w jakimś znaczeniu Bożym życiem. Im pełniejszy jestem Boga, tym więcej mogę dać ludziom. A oni więcej ode mnie oczekują. Mówią: to on, człowiek Boży, człowiek wierzący, modlący się i praktykujący, tak mi powiedział! Od takich ludzi można i trzeba więcej wymagać. Kto więcej wziął, od tego też i więcej wymagać będą.
Zapewne, podlegam znużeniu, choruję, męczę się, cierpię, ale nie jestem sam. Jest we mnie Bóg Ojciec, Bóg Syn, Bóg Duch. Jestem w ramionach Kościoła, znam smak modlitwy. Wiem, co znaczy miłość nadprzyrodzona. Wiem, jak przez wszystkie smutki przebija się nadzieja. Wiem, co znaczy dobra i mocna wola, wsparta łaską. O, słusznie, słusznie więcej ode mnie wymagają. Nie mogę zapomnieć o innych, gdy sam jestem w udręce. Serce moje niech się zawsze wznosi ku ludziom. Twój wzór, Chryste, niech pogłębia moją wrażliwość na ludzi.
Ojcze nasz…

STACJA IX
JEZUS PO RAZ TRZECI UPADA POD KRZYŻEM
Wielbimy Cię…
Tradycja poucza, że trzeci upadek, pod samym szczytem wzgórza kalwaryjskiego, był upadkiem najcięższym. Jezus upadł na twarz. Jego święte oblicze zetknęło się z błotem. Czy po raz pierwszy? Chyba nie. W akcie stworzenia Trójca Święta twórczymi swoimi dłońmi dotknęła błota. W Nazaret powstał człowiek, Trzykroć Święty, o którym śpiewa Te Deum: „Non horruisti Virginis utero”10 . Zstąpił do łona Dziewicy.
Zatrzymajmy słowa. W sercu Bóg-Człowiek, Chrystus eucharystyczny, spotyka się z życiem tego świata. Dzieje Odkupienia brodzą po błocie. Bóg, który się wmieszał w dzieje ludzkie, zda się ubrudził swoje szaty. Cóż dziwnego, że twarz Boga-Człowieka upadła w błoto? Ludzie patrzą na tę twarz i już nie rozpoznają w niej Boga, tak jak Go często nie widzą w sługach Kościoła, w biskupach, kapłanach – w historii Kościoła.
Może w najlepszych nawet ludziach to, co święte, przemieszane jest z błotem. Jakże cudowne jest ziarno pszeniczne, a jednak i ono potrzebuje błota. Jakże promienne są dłonie Boże, a jednak one dążą do mojego – błota. I tak chyba już jest, że bez tego błota nic świętego nie powstanie.
Przecież moje ręce tak często są po łokcie umazane w ludzkim błocie. Z tego właśnie błota Bóg wyrwał twarz swoją i poniósł ją na Kalwarię. I z tego błota ciągle się wyrywa człowiek, aby na nowo rozpromieniał światłem. Są nieraz takie upadki, pod koniec życia, jakby pod jego szczytem, może niekiedy najniebezpieczniejsze, ale już potem droga wiedzie bez wahań. Przyłożyłem rękę do pługa i już nie będę oglądał się wstecz…
Ojcze nasz…

STACJA X
JEZUS Z SZAT ZWLECZONY
Wielbimy Cię…
Nauczył mnie Chrystus na Kalwarii: Rabunek dóbr swoich z radością wytrzymać11 . Są takie sprawy, w których nie można osiągnąć pełnego rezultatu, bez odarcia siebie ze wszystkiego. Trzeba odzyskać pełną wolność, aby móc się całkowicie ofiarować. Aby być wywyższonym od ziemi, aby móc pociągać wszystkich za sobą.
Człowiek uwikłany jest niewolnikiem wielu spraw. A jednak jego wysoka godność nigdy nie da się pogodzić z niewolą. I dlatego człowiek wychodzi nagi z łona matki swej, wolny i nagi wraca do ziemi, i nagi przyjdzie na Sąd Boży. Nagi też będzie w obliczu świętych, w chwale nieba, jak to przedstawiał Michał Anioł w Sądzie Ostatecznym. Wolnym duchom przystoi do twarzy jedynie nagie człowieczeństwo, naga prawda życia i pełna niezależność.
Człowiek nie znosi na swoich dłoniach więzów, bo jego ramiona rwą się wzwyż. Rwać więzy, a więc to, co zbytnio krępuje, co nasze kroki zwalnia, co uboży nasze życie, co za bardzo nam się podoba; do czego jesteśmy zbyt przywiązani, z czym tak trudno się rozstać; czego nigdy byśmy innym nie oddali…
Dlaczego? – pytamy.
Wszystko zostawiasz pod przymusem śmierci, czyli niebytu! Czyż nie lepiej zrobić to z miłości, a więc przez najwyższy byt? Jak radosną rzeczą jest raczej dawać aniżeli brać. Jaką swobodę ma ekonomia katolicka, która rozproszyła, rozdała ubogim, łaknącym. Uruchomiła wszystkie kubki wody i skibki chleba, uczynki miłosierne co do duszy i co do ciała. O, jakiż świat stał się szeroki, jakie są w nim fantastyczne możliwości, najpotężniejsze reformy społeczne. Wolny człowiek! Tak, wolny jesteś i Ty, Chryste, który uczysz mnie prawdziwej wolności synów Bożych.
Ojcze nasz…

STACJA XI
JEZUS DO KRZYŻA PRZYBITY
Wielbimy Cię…
Bóg jest przybity. Bóg unieruchomiony. Bóg związany, poddany twardemu prawu – woli ludzkiej. Pomagają człowiekowi w pokonywaniu Boga bierwiona krzyża, gwoździe. Można Boga związać, skrępować, podporządkować sobie, uzależnić od siebie, bo On tego chce. „Ofiarowan jest, iż sam chciał”. Wiemy dobrze, co to jest miłość. To dobrowolne związanie się tylko dlatego, że chcę, choćby przez gwoździe, które ranią.
Jest to tajemnica Bożego Serca, które jest Królem i zjednoczeniem serc wszystkich, że Bóg wiąże się z sercem. Wiąże się z sercami. Bóg zawiera przyjaźń i Bóg szuka przyjaźni. „Umiłowaniem Jego jest być z synami człowieczymi”12 . On sam ode mnie się uzależnia, bo przez łaskę wiąże się ze mną i mieszka w mej duszy Trójca Święta. Przez wolę kapłana, wiąże się z postaciami eucharystycznymi i mieszka w tabernakulach. Przez moją wolę spoczywa na moich wargach. Zabieram Go ze sobą i niosę, dokąd chcę.
Bóg chce być przybity do krzyża, do mojego krzyża, do moich spraw, do moich cierpień, do mojego życia, do wszystkiego, co to życie wypełnia. Jestem przecież naznaczony krzyżem Bożym. Omyto mnie wodą w znaku krzyża. Namaszczono krzyżem w dniu bierzmowania. Las rąk kapłańskich wyciąga się ze wszystkich stron nad moją głową i znaczy mnie znakiem krzyża.
Bóg szuka moich ramion, moich dłoni, moich oczu i warg. Bóg niemalże wisi u moich warg i u moich oczu.
Taki jest Bóg. Stoi u drzwi serca i kołacze. Cóż dziwnego, że dał się przybić do krzyża. To ja jestem tym krzyżem, On jest do mnie przybity.
Ojcze nasz…

STACJA XII
JEZUS NA KRZYŻU UMIERA
Wielbimy Cię…
Wykonało się… [J 19,30]. W ręce Twoje, Ojcze, oddaję ducha mojego13 . Oddaję wszystko, co mam. Ja i Ty jedno jesteśmy. Wszystko moje Twoim jest. Pierwsze i ostatnie tchnienie mojego życia – jakby spięte są złotą klamrą Bożej woli. Nic nie zostało odjęte z tej konsekwentnej więzi mojej z Tobą. Całą swą naturą, osobowością, myślą, rozumem, sercem, dążeniem – jestem przy Tobie. Jak łatwo mi oddać wszystko – Tobie. Jak zwykła i prosta, pełna ufności jest dla mnie – ta ostatnia chwila. Żyłem w Tobie, wszystko moje Twoim było przez całe moje życie. I teraz – tylko to ostatnie tchnienie mam do oddania Tobie. I jestem Twój.
Z jakim spokojem patrzę ku tej chwili, która przyjdzie niewątpliwie. Żadna pewność nie jest tak absolutna jak ta, że będzie ten moment, w którym duch mój uleci ku Tobie.
Dobrze czynię, że już dziś oswajam się z tą myślą i już dziś ochotnie oddaję się w ręce Twoje. Twój krzyż mi to przypomina. Dziękuję Ci za ostatnią lekcję z krzyża. Dałeś mi adres – na niebo. W ręce Twoje, Ojcze, Ojcze…
Ojcze nasz…

STACJA XIII
JEZUS Z KRZYŻA ZDJĘTY I NA ŁONIE SWEJ MATKI ZŁOŻONY
Wielbimy cię…
Wyszedłeś z łona Twej Matki i wróciłeś do Niej, ale jakże odmieniony. A przecież ten sam – Jej Syn. Odbyłeś drogę życia tak szczęśliwie, że nigdy nie przestałeś być Jej Synem. Jakiż pokój rozlewa się na Twym obliczu wtedy, gdy spoczywasz w ramionach Królowej Pokoju. Cudownie to odtworzył młodzieńczy Mistrz Odrodzenia14  – w obliczu Twoim, które chyba wyczarował oczyma wizji błogosławionych…
Jak błogosławione jest życie, w którym Syn nie rozstaje się z Matką. Jak wielkim to jest szczęściem, że w Kościele Bożym, w Betlejem i na Kalwarii, jest Matka, i że można być Jej dzieckiem, od Betlejem poprzez Kalwarię. A wreszcie przez całą wieczność, gdy na progu nowego życia śpiewają nam Salve Regina.
Prawdziwym jesteś Synem, boś wrócił do Matki. Prawdziwą jesteś Matką.
Gdy szukam Matki, bo moja już nie żyje, Ty nigdy nie umierasz, jak pięknie mówi mistrz portugalski. Gdy już moja matka mnie nie pociesza, Ty nie przestajesz pocieszać… Nauczyłaś się dobrze, Matko pięknej miłości, pocieszać najwspanialszą Miłość. Starczy Ci tej pociechy i dla mnie.
Ojcze nasz…

STACJA XIV
JEZUS DO GROBU ZŁOŻONY
Wielbimy Cię…
„W pokoju w Nim zasypiam i odpoczywam”15 . Upracowany bieżeniem dróg wielu, wypełniwszy zadanie życia, masz prawo do spoczynku, do tej radości ciszy, do skupienia, płynącego z poczucia dobrze spełnionego obowiązku. Tak byśmy pragnęli, żebyś odpoczął, żeby już nic nie zakłócało Twej ciszy i radości.
Tak byśmy chcieli, żebyś odpoczął, Dobry Bracie nasz, i w naszym sercu; żebyśmy Cię już niczym nie niepokoili, boś Ty się bardzo upracował dla nas. Tak byśmy pragnęli, żebyś już był nas pewny, że nie poderwiemy Ciebie. Żebyś nie znalazł w nas żadnego niepokoju, bo jesteśmy przy Tobie, bo czuwamy, czekamy na Twoje zmartwychwstanie i na nasze zmartwychwstanie. Boś powiedział: Potrzeba, abyście i wy zmartwychwstali, jako i Ja zmartwychwstałem [por. 1 Kor 15]. „Jam jest Zmartwychwstanie i Życie. Kto wierzy we Mnie, chociażby i umarł, żyć będzie” [J 11,25-26]. „A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” [J 6,40].
Bodaj [o] żadnej prawdzie nie mówiłeś tak dobitnie i wyraziście jak o Zmartwychwstaniu. Mówiłeś o nim z Martą i Marią, z Nikodemem i Tomaszem. Żadna prawda nie jest tak udokumentowana w Piśmie Świętym, w wierze naszej, jak wiara w Zmartwychwstanie. Pragnę zapewnić Cię, byś był spokojny, mój bardzo upracowany Bracie, że nie utracę tej nadziei, że nie zasmucę Ciebie niczym, byś się nie musiał niepokoić, że się oddalam od Ciebie.
Przyjdzie chwila, że podniesie się moje życie jak kielich kwiatu wyrastającego spośród śniegów wczesnej wiosny.
„Uprzedzę was do Galilei”16 . Idzie Droga, Prawda i Życie przede mną. Wstanę i ja, i pójdę za Tobą.

ZAKOŃCZENIE

Wróciliśmy z Drogi Krzyżowej razem z Tobą, mój Boże, i z Tobą, moja Matko. Droga Krzyżowa się skończyła. Biegnie dalej droga życia. Ma ona swoje krzyże. Mam prawo składać je na Ciebie. Pragnę oglądać się tylko za Tobą, szukać Ciebie, ażeby moja droga krzyżowa za Tobą była drogą radośnie pełnionego obowiązku.
Matko pięknej miłości odnawiaj nieustannie moją miłość ku Twojemu Synowi, a będzie to największa radość Serca Twego.